Forum Samodzielny Oddział Szturmowy "RAVEN" Strona Główna
  FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy  Galerie   Rejestracja   Profil  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  Zaloguj 

Ardeny 2011 - 2 kwietnia - Pałczew

Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum Samodzielny Oddział Szturmowy "RAVEN" Strona Główna -> Wrażenia, relacje etc.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Autor Wiadomość
Yaro



Dołączył: 14 Maj 2008
Posty: 313
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: wrocław/bielsko

PostWysłany: Pon 15:11, 11 Kwi 2011 Temat postu: Ardeny 2011 - 2 kwietnia - Pałczew

Ardeny 2011

Kolejna impreza za nami. Kolejna wojna na plastikowe kulki minęła. Ta, choć niby taka sama, to jednak w całkiem innym klimacie. Czuć, może nie dosłownie powiew historii. I choć to tylko zabawa, to emocje i ludzie, oczywiście nie wszyscy, próbowali się wczuć w epokę. To samo dotyczyło organizatorów, no ale oni musieli, bo co za sens robić coś bez wejścia w klimat.

Są imprezy różne. Jedne fajne, inne tylko dobre albo przeciętne. A są też i beznadziejne i pewnie każdemu zdarzyło się choć raz na takiej być jak już bawi się w ersoft kilka lat. Mamy i zwykłe yebanki, ale też i imprezy ze scenariuszem, tłem, postaciami czy stylizacją.


Formacja Plutona jako 501 PIR (Parachute Infantry Regiment) 101 Airborne


Zdjęcie wywiadu – prawdopodobnie 7 Armia Niemiecka z dowódcą armii feldmarszałkiem Wolfem

Ardeny zaczynają wchodzić o ile ta tendencja się utrzyma w etap imprez wyjątkowych. Swego rodzaju klasyki. I choć rola organizatorów jest tu bardzo ważna, to właśnie ludzie zaczynają tworzyć coraz lepszy klimat i stylizację czasu II wojny światowej. Sami, nie przymuszani nakazem regulaminu. I o to chodzi. To daje klimat. Jeszcze może nie wszyscy…. Z różnych powodów. Część pewnie li tylko z oportunizmu albo lenistwa. Ale coraz więcej chce czegoś więcej. I to się zaczyna podobać, i to należy propagować.


Savique – dowódca 101 Airborne i 502 PIR na stanowisku dowodzenia w Bastogne


Dowódca 506 PIR 101 Airborne – 1A2 – Sebo

Dla mnie ubiegły rok i ta impreza wywarła na tyle mocny wpływ, że nie było opcji by nie pojechać ponownie. Mieliśmy z naszym TF-em tworzącym 501 PIR możliwość walki wraz grupą reco Miko Wolfa w Bastogne. I to też wpłynęło na to, jak tą imprezę można postrzegać, trochę od innej strony. Wtedy byliśmy wszyscy w woodlandzie. Dobrze wygląda jak jest jakaś unifikacja. To nie pomogło by obronić Bastogne, ale to już całkiem inna historia.


Szef wszystkich szefów – Old Shifty


Żółte szyszaczki Arbitrów widoczne w oddali

Jeszcze w tamtym roku pisząc z Old Shiftym, chciałem na ten rok ten sam przydział i miałem nadzieję, że impreza się odbędzie kolejny raz. W końcu tamta wyszła świetnie. Jak odpisał, że kolejna edycja będzie, zaczęły się przygotowania. Wpierw forum i ustalenie zasad. Organizator, co prawda nie nakazywał stylizacji, ale w końcu ja się go nie musiałem słuchać, bo Łódź a Wrocław to kawał drogi. I została wprowadzona stylizacja i wszyscy chcący pojechać mieli mieć, po pierwsze, dowolny mundur w oliv i dodatkowo naszywkę 101 Airborne.


Niemiecki oddział wyrusza na z góry przygotowane pozycje wyjściowe


Biwak

Ludzie się szybko znaleźli, głównie z utworzonej przez 3 teamy Formacji Pluton a do tego jeszcze kilka osób z zewnątrz, które albo słyszały o imprezie albo już na niej były lub tez chciałby być. Gdyby nie informacja w grudniu od organizatora, że są zapisy pewnie byśmy nawet się nie zorientowali. A czas od otwarcia do zamknięcia listy chętnych był góra dwa tygodnie jak nie szybciej. Po prostu moment. I kto nie zdążył ten miał pecha. Nie da się ukryć, że świadczy to o popularności tej imprezy. Nie wszystkie tego rodzaju zabawy sprzedają się jak świeże bułeczki w takim tempie.


Pani chyba z Gestapo


Wywiad dla TV – plus pincet do lansu

Cóż… skoro jedziemy, to trzeba się przygotować. A więc allegro, sklepy internetowe i inne targi starzyzny zaczynają być odwiedzane. I okazuje się, że się da. I to wcale nie jakimś wielkim kosztem i wyrzeczeniami. Koszule BW w oliv, to kilkanaście złotych na allegro. Kurtka m65 za 5 dych, to akurat okazja niż reguła. Owszem replika munduru spadochroniarzy, to koszt ponad 200pln o oryginałach nie wspomnę, bo już kabura na colta to stówa a inne tam elementy wyposażenia wcale nie są tańsze, niestety… Na kilka dni przed imprezą okazuje się, ze można kupić kompletny mundur oliv austriacki za 10pln sztuka, co się udaje kilku osobom. I wygląda bardziej na tamte czasy niż współczesne BDU. Naszywki się zamówiło i jesteśmy gotowi do akcji.


4 Armia Aliancka z dowódcą Mico Wolfem


Przygotwanie sprzętu – sierżant Taps 501 PIR


Do pełnej stylizacji, brakowało by tylko odpowiedniej ilości replik broni drugo wojennych… Ale to już by była lekka przesada i miałbym tylko 2 osoby, które nabyły lub miały thompsony. To, że coraz więcej replik z tego okresu się produkuje nie znaczy, że są tak łatwo dostępne a w szczególności tanie. Niestety tak nie jest. I kupno repliki na jedną imprezę przyprawia pewnie wielu o zawrót głowy. No chyba, że ktoś się bawi także w reco/stylizację Wietnamu, to jeszcze ujdzie.


Ty zostaniesz radiowcem


Wymarsz oddziałów alianckich

Tak czy inaczej jesteśmy gotowi. Podzielni na kompanie i plutony, gotowi do akcji. Większość z nas przyjeżdża z Wrocławia konwojem a części z Gorlic. My w piątek wieczorkiem by jeszcze jakiego grilla odpalić i napić się jakiegoś złocistego napoju a chłopaki z Podkarpacia mają nas tylko obudzić.

I jedziemy… Sześcioro w busie i dwa combi plus zwiad taktyczny trochę wcześniej z reporterami z Mens Health na pokładzie. Ot, reporter wojenny i jego fotograf. Co prawda reporter będzie jednym z nas, walczącym a więc mniej reporterem z notesikiem i ołówkiem a raczej z repliką i nurzający się w błocie i piachu. Na szczęście z błotem mieliśmy szczęście. Piach jednak był.


Oczekiwanie na wyjście

Dojechaliśmy w nocy, bo inaczej się nie dało. Naszych zlokalizowaliśmy przy ognisku. Do którego później dotarli nasi znajomi z Wrocławia z innego TF-u. Grill, morskie opowieści i napoje lekko wyskokowe towarzyszyły nam jakoś do 3 w nocy gdy w końcu większość z nas udała się na zasłużony wypoczynek przed bitwą.

Nastał ranek. Nie pamiętam by jakieś ptaszki ćwierkały. Możliwe, że tak było… Za to cała noc jakiś głośnik podawał kilka piosenek w pętli co trochę część oddziału irytowało. Ja tam nie wiem. Spałem w busie, nic nie słyszałem.


Ta grupa nas odwiedzała i w dzień i w nocy… żeby co jeszcze ze sobą przytargali, ale nie…


Niemiecki medyk też ma przerąbane jak i nasz…

Teraz pozostało czekać na wydanie rozkazów i spotkanie się z głównodowodzącym naszą 1 Armią -Savique a w zasadzie 101 Airborne. Dostałem rozkazy, przypomniałem zasady, bo jak to wiadomo nie każdy czytać lubi i przygotowaliśmy się do wymarszu. Jako, że nasza jednostka miała opóźniony start widzieliśmy wymarsz wojsk niemieckich na z góry upatrzone pozycje. W tym jednostki pancerne z bliżej nieokreślonym typem pojazdu. Być może to jakiś tajny projekt, ichnie wunderwaffe czy inna cholera.


Niemiecka wunderwaffe na 4 konie niekoniecznie mechaniczne


501 PIR w oczekiwaniu na transport

Podjechał nasz transport marki lublin i po załadowaniu się do środka - w sensie, kilku do środka reszta biego-marszem udaliśmy się w kierunku Bastogne wraz z otrzymaną flagą. To nie trwało długo. Na miejscu zajmujemy pozycje centralne w Bastogne. Główne stanowisko dowodzenia i nasz sztandar zostało przeniesione na lewą flankę miasta. Tam oddział 1A1 czyli 502 PIR umocnił swoje pozycje niczym twierdzę. Bunkry, okopy, stanowiska broni maszynowej. Wszystko co potrzebne by się bronić.


Nasza flaga, którą mamy donieść do Bastogne


Jedziemy – idziemy… w zależności kto jak trafił


W drodze do Bastogne

Na naszych pozycjach są tylko pozostałości umocnień z tamtego roku. Ci co mogą się okopują i przygotowują do ataku wroga. Pamiętamy jak zażarcie atakowali w tamtym roku. Każdy ma przygotowany bagnet albo saperkę, bo ot tak nie wejdą. I czekamy.


U bram miasta


Na pozycjach…


Czekanie nie trwało długo. Ledwie zajęliśmy pozycje i nawet jeszcze nie okopani a już zaczynają nas podchodzić od strony centralnie położonego wzniesienie i otaczającego go lasku. Zaczyna się jazgot aegów. Jakieś mizerne, bo mizerne petardy. Ale ogień wroga się nasila i w końcu słychać wołanie – medyk!!! I nasz medyk, Żaba, biegnie, czołga się, i robi dziwne akrobacje na ziemi by dotrzeć do rannego. Za nogę go i wyciąga w stronę szpitala. Za chwilę drugi i trzeci ranny. Jak jeszcze z początku biegał z repliką, to po kilku trafieniach oparł o drzewko i śmiga samopas.


Medyk!!! I Żaba biednie jak chart za króliczkiem


Ranny…


Przedpole z widziane z naszych stanowisk obronnych


Pracujący medyk wyciągający spod ognia rannego

Jesteśmy rozstawieni na całej długości naszej linii obrony. Długa linia, mało ludzi. Nas tylko 22 a nie wiadomo ile przyjdzie Niemców. Prawa flanka to miejsce planowanego zrzutu zaopatrzenia broniona przez 1A2 – 506 PIR pod dowództwem Sebo i PMC i nie wiem kogo jeszcze. Musi zostać utrzymana przynajmniej do czasu zrzutu. Kompania C jest na styku pomiędzy nami a 1A2, centralnie Kompania B a połączenia ze sztabem pilnuje Kompania A. Dla niej to chwila nudy. Bo Niemcy atakują na razie tylko prawą flankę i mocne ataki zaczynają się na sztab naszej obrony. Pewnie zobaczyli nasz sztandar. Za to miejsce które mają jest świetne do obserwacji ruchów wroga, co się kilka razy przydaje i dostajemy świeże informacje gdzie należy się spodziewać ataku.


W oddali wróg się skrada


Prawie okopani


Medyk, też człowiek, postrzelać lubi…

Czas sobie płynie w zależności od sytuacji albo szybko albo powoli. Ataki wroga idą falami, raz za razem. Dostajemy komunikat z prawej flanki, że mają problemy z utrzymaniem pozycji. Problem jest też z łącznością, bo na każdym kanale ktoś jest i mnóstwo Niemców więc przebić się z informacjami nie jest łatwo. Decyzja dowódcy – utrzymać do czasu zrzutu a potem wycofać się do centrum czyli na nasze pozycje. Każdy ma co robić, to postanowiłem sam tę radosną informacje zanieść na prawe skrzydło.


Centrum dowodzenia 101 Airborne – ostrzał z moździerzy


Pozycje obronne 1A1


Widok z głównego bunkru na przedpole

Chłopaki się bronili na grobli. Kilka okopów i bunkrów. Ogólnie niewiele, ale jakoś dawali rady. I trochę ich tam było. Więc po przekazaniu informacji dowódcy wróciłem na swój odcinek obrony. Chwila ciszy bo nikt nie atakuje. Więc wysyłam szybki zwiad na wzniesienie przed nami. Idzie Taps, Gruber i Kuba. Prawie udało im się dojść do podnóża wzniesienie gdy Tasps likwiduje zauważony kontakt. Odwrót do bazy, bo medyka się nie wyśle. Przynajmniej jakieś trafienie. Po chwili wysyłam znowu z większą osłoną, ale akurat jakieś siły doszły do lasku na przedpolu i ponownie chłopaki się wycofały. Trzeba spróbować z innej strony.


Arbitrzy w Bastogne


Taps i Gruber idą na zwiad


Rannych do szpitala niesie się na noszach


Albo zaciąga siłą

W międzyczasie dostaliśmy zrzut medyczny i mamy dodatkowego medyka. Gruber awansuje i razem z Żabą biegają do rannych. A Niemcy zaczynają atakować mocniej z prawej flanki a i nasz sztab zaczyna mieć problemy. W szczególności, że ich medyk dostał. Do sztabu leci Gruber. Żaba leci na prawą flankę. Tylko uleczyć i wracać na miejsce.


Prawa flanka obrony Bastogne – w oczekiwaniu na zrzut


Trzeba się od czasu do czasu doładować

Wysyłam zwiad od naszego centrum. Taps, Wlazełko, Marcin, Coval Ida jako pierwsi. Dochodzą do skraju górki. Ale zaczynałaś się problemy i nawiązują kontakt ogniowy z wrogiem. Potrzebują wsparcia, bo są ranni. Biorę VonBombke, i Żabę i idziemy osłonić odwrót i wyciągnąć naszych spod ognia w szczególności rannych. Ale za chwilę dostaje Taps i chwilę później już prawie się wycofując Coval. Nie jest dobrze, bo i medyk dostaje. Teraz sprawa się skomplikowała. Zostałem tylko ja i VonBombke. Decyzja jest tylko jedna. Bierzemy medyka a w zasadzie VonBombke bierze na bary, ja osłaniam i wycofujemy się do naszych, którzy dadzą osłonę z naszej skarpy. Już walą przygniatając wroga na wzniesieniu, ale są jeszcze jacyś przed nami za jakimś małym wałem. Wychylam się zza osłony i walę w pierwszego a chwilę później w drugiego wroga. Oni wołają medyka a w tym czasie Bombke biegnie z Żabą na barach przez cegły i inne przeszkody do naszych pozycji a chwilę potem i ja udaję się statecznym galopem na z góry wyznaczone pozycje obronne.


Drugi zwiad…


Coval i Kuba osłaniają


Drugi medyk – Gruber ma teraz relax…

Jedyny plus całej akcji, że mam dwa potwierdzone trafienia. I uratowany medyk. Reszta na respa. Czekając na chłopaków, zaczyna się poważniejszy atak na nasz sztab i oddział 1A1. Maja poważne problemy. Potrzebują wsparcia. Zaczynam z każdej kompanii wydzielać osoby do wsparcie. Leci z nimi medyk. Chwilę później okazuje się, że trzeba wysłać drugiego. Niemcy przedarli się bardzo blisko i ostrzeliwują naszych od strony grobli tuż koło pola minowego. Nasze posiłki zatrzymały atak, ale tylko na chwilę. Dochodzą oddziały wsparcia z 1A2. To zdecydowanie wzmacnia obronę i pozwala na wypieranie przeciwnika z okolic sztabu. Wycofuje się z moimi ludźmi, bo prawa flanka jest teraz bardzo osłabiona. Pozostało tam tylko kilka osób na ostatnim bunkrze na grobli.


Walki o centrum Bastogne


Wróg u bram…


Niemieccy ranni albo zabici…

Na wzniesienie przed bunkrem na grobli wysyłam Kompanię A, w niepełnym składzie. Mają wspierać obronę bunkra i w razie mocnego ataku powili wycofać się do centrum. Na szczęście tuż przed atakiem na tym odcinku otrzymuję uzupełnienie w postaci wcześniej zrespowanych zwiadowców i wzmacniają obronę prawej flanki.


Centrum obrony 501 PIR ze szpitalem


Niemiecki parlamentariusz…

Niedługo było trzeba czekać na okrzyk – medyk!!! Leci Gruber a Żaba zostaje przy szpitalu. Musi jakaś rezerwa być. I zaczyna się jazda. Niemcy atakują nasi się bronią. Wypierają ludzi z bunkra i tylko na wzniesieniu, w dołach i za skarpami nasi się bronią. Rannych jak się da, to wycofujemy do szpitala. Za nogi, ręce, jak tylko wyciąga się spod ognia wroga. Ile to trwa, trudno powiedzieć. Równolegle do tego ataku zaczyna się strzelanie koło sztabu i w naszym centrum. Trochę nieskoordynowane te ataki, ale może mają mało ludzi. Obserwatorzy od razu informują jak tylko jakiś oddział przechodzi na prawą lub lewą flankę. Od naszego frontu tez próbują, ale jakoś bez animuszu i Kompania C spokojnie odpiera ich ataki. Ponosząc co prawda co jakiś czas straty, ale czuwa tam nasz drugi a w zasadzie pierwszy medyk. Od czasu tez bierze gnata w łapy i wali do atakujących.


Przemiszczające się z prawej flanki siły niemiackie


Taps ze stylowym radiem


Kolejny ranny

Prawa strona broni się, ale coraz więcej rannych. Wzywam wsparcie i dostajemy posiłki z 1A2. Teraz Marcin i wsparcie oraz ci co jeszcze nie są ranni z Kompani A idą do szturmu i wypierają do końca wału wroga. I ponownie obsadzamy bunkier na końcu wału.


Walki o groble są zawzięte…

Chwila przerwy i kolejny atak. I na nas i na sztab. Ale nie jest dynamiczny. Spokojnie utrzymujemy nasze pozycje na wzgórzu. Podobnie jest i w sztabie. W pewnym momencie widzimy białą flagę. Może chcą się poddać. Albo jakaś wymiana. Ich parlamentariusz chce skontaktować się z naszym dowódcą. Dostaje obstawię i idą do sztabu. A my mamy czas by zebrać rannych, doładować się i odpocząć. Przerwa trwa jednak tylko z naszej strony. Bo na innych odcinkach frontu cały czas atakują. Limit czasu się kończy o czym wiemy i my i oni.

Rozejm się kończy i zaczynają walki. Teraz już nie przejdą. Ich ranni nie mają opcji szpitala więc szybko nie wrócą. U nas pełne stany liczebne i wiemy, że czas gra na naszą korzyść. Zostało 30 min. To jeszcze nic nie znaczy, bo jeden silny atak i będzie ciężko. Ale atak wroga zamiast dynamiczny przerodził się w statyczny. Nie wiem jak wygląda sytuacja w sztabie, bo nagle dostaję wezwanie, że potrzebny medyk. Leci Gruber. Po chwili info zwrotne, że strzelają do naszego medyka ze sztabu. To by znaczyło, że sztab padł. Od razu do sztabu wsparcie z 1A2 zostaje wysłane i rzucam kilku naszych, bo w kupi siła i inne takie tam przysłowia. Okazuje się, że to ktoś z naszych chyba ostrzelał, myśląc, że nasza obrona padła.


Awarie też się zdarzają…


Prawa flanka się broni…


Bieg na pozycje

Duża grupa z naszej prawej flanki przemieszcza się przez las i wzniesienie w stronę naszego sztabu. Tak ze 30 osób. To może przeważyć szalę, ale mają spory kawałek do przejścia, więc mogą nie zdążyć. Tylko kilkanaście minut do planowanego końca. Może zdążyli, ale niczego nie wskórali, bo nagle okazuje się, że już koniec limitu czasowego trochę po planowanym czasie. Akurat jakaś grupa przypuściła szturm frontalnie na nasze pozycje. Trochę szkoda, bo właśnie wszyscy nasi zeszli z prawej flanki i jeszcze by postrzelali.


Takich dział przydało by się więcej

Koniec obrony Bastogne. OBRONILIŚMY!!!

Czas na druga fazę. Obrona składów paliwa.

Rozkazy dyslokacji i nowe pozycje obronne przychodzą późno. Przemieszczamy się na miejsce, ale niestety atak zastaje nas nie w tym miejscu choć może o tym czasie co trzeba. I zdecydowanie nie ma się jak bronić. Nie dość, że las rzadki i osłony żadnej, to jeszcze jest z górki. Ale dla atakujących. Cóż… zalegamy i czekamy na wroga, który jest tuż tuż… Nie trwało to długo. Ile, trudno stwierdzić. Ale po stracie obu medyków i braku żadnego wsparcia ze strony innych oddziałów, wystrzelali nas zdecydowanie i bez pardonu. Tak bywa czasami…


Czas iść na składy paliwa

Rok temu broniliśmy się dosyć długo, teraz była to chwila. Ale chyba nie tylko my tak mieliśmy i nie tylko my nie zdążyliśmy na swoje miejsca wyznaczone do obrony. Tak też się czasami zdarza…

Teraz już tylko powrót do domu… Nieśpiesznie, powoli, zahaczając o Bastogne na parę dodatkowych fotek. Oczywiście jak ktoś ma szczęście, to znowu zgubi coś jak ja i z parkingu odbywam wycieczkę ponownie do Bastogne po grip do ebr-a, bo oczywiście musiał odpaść właśnie tam a nie gdzieś bliżej parkingu. Ale spacer pozwolił zobaczyć na teren naszych walk. My tylko w jednym miejscu, więc niewiele widzieliśmy. A teren i duży i ciekawy.


Znowu w drodze nie wiedząc gdzie…

A teraz… A teraz trzeba poczekać rok, do następnej edycji…
Tu a może lepiej by było na początku należy dodać, że Ardeny 2011, to nie tylko obrona Bastogne. To kilka równocześnie prowadzonych scenariuszy w oparci na historyczne wydarzenia z tamtego okresu a wśród nich:
• Obrony Malmedy – likwidacja jeńców
• Obrona Bastogne
• Obrona ST. Vith
• Obrona Stavelot
• Obrona Trois-Ponts
• Operacja grupy Otto Skorzennego
• Operacja grupy Peiper – obrona składów paliwa

My byliśmy tylko jedną częścią. Zawsze gdzieś w oddali słyszeliśmy walki w innych miejscach. Niestety jak w dawnych czasach nie mieliśmy żadnych informacji o toczonych walkach. Inni też poza jakimiś plotkami gdy spotykali się na respie. Do nas już po bitwie i na forum dochodziły informacje, że Bastogne padło. My o tym nie wiedzieliśmy, więc nie padliśmy Smile

PODSUMOWANIE

Trochę zostało napisane na wstępie. I trzeba przyznać, że impreza się udała. W stopniu jeszcze może nieokreślonym, ale na pewno sporym. Coś tam gdzieś poszło nie tak, ktoś coś nie zrobił jak trzeba, ale tak to jest w chaosie działań na froncie.

Old Shifty napisał że było nas 682 osoby. Nie wiem czy razem z organizatorami czy tylko walczących ale i tak robi to pozytywne wrażenie. A chętnych było więcej. I jak wspomniałem zapisy to był moment. Pewnie byłoby więcej. Jednak z tych co się zapisywało jakiś odsetek nie przyjechał. Tak było u mnie i brakło mi do pełnego składu 8 osób. I pewnie nie tylko ja tak miałem.


Obrona skadów paliwa


Nacierające wrogie armie…

Organizacyjnie nie można nic zarzucić. Teren przygotowany. Oznaczony. Parking i służby porządkowe czyli MP tak niemieckie jak i USA na miejscu i to nawet w piątek w nocy. Tak powinno to wyglądać i tak wyglądało.
Same działania, to już kwestia ludzka. Na T1000 nie ma się zasadniczo wpływu a w szczególności org nie ma już wcale.

Dobre i pozytywne rozwiązanie, które myślę jest całkiem na miejscu to Arbitrzy. I jak jeszcze w tamtym roku byli lekko nieśmiali, to w tym roku już działali zdecydowanie sprawniej i stanowczo. I było to widać. Owszem, nie mogli być wszędzie a czasem niestety, byli ale stali w kupie i nie mogli zobaczyć wszystkiego. Pewnie i tak by nie zobaczyli, ale może widzieliby większy obszar działania. Ale to jest też kwestia zbierania doświadczenia. A przecież suma naszych pomyłek to nasze doświadczenie.


Idą i idą…

Należą im się wielkie brawa, bo cóż… oni się nie pobawili a obowiązki mieli zgoła spore, bo tropinie terminatorów, to i trudne i niewdzięczne zadanie. Podobnie jak decydowanie o wycofaniu jakiegoś oddziału ze względu na jego straty. Ta funkcja jest potrzebna i nie wyobrażam sobie, że można by z niej zrezygnować. W asg nie funkcjonuje za bardzo coś takiego jak straty. Ludzie się z rzadka wycofują a raczej walczą pozycyjnie do upadłego. A tak po pewnej ilości strat oddział jest wycofywany jak to bywa rzeczywistości. W końcu wiele razy ataki się załamywały i żołnierze wycofywali się pod wpływem ognie obrońców. I tu tak funkcja Arbitra jest jak najbardziej na miejscu.


Old Shifty teraz jako główny dowódca sił niemieckich

Coś zda się napisać o MP i Feldgendarmerie. Trochę na forum z ich przedstawicielami dyskutowałem. Różne to były kwestie i droczyliśmy się trochę o zasadność różnych działań. Ale ich wkład w organizację jest tak samo ważny jak innych. To także jest specyficzne dla tej imprezy i znaczące. Ich działania od wjazdu na parking były zauważalne i nikt nie próbował robić cokolwiek innego wbrew ich sugestią. I to chyba dobry objaw. Co prawda działania grupy dywersyjnej nie będą chyba wzbudzać entuzjazmu wśród aliantów i raczej nie wzbudziły gdy grupa wybiła medyków w jednym z miast…

Ja osobiście tylko widziałem ich eskortujących media, noszących radiostacje polowe a więc brudną robotę… Mało docenieni, mający tylko trochę więcej okazji do zabawy niż Arbitrzy także zasługują na brawa.

Za dowodzenie i mieszanie odpowiadali w obu stronach Old Shifty i Rosiu. I mieszali jak trzeba. Co powiedzieć, organizatorzy i ich współpracownicy wykonali kawał dobrej roboty i odgrażają się, że za rok będzie lepiej. Kurde, ja im wierzę. Nie wiem czemu ale wierzę…

Co dalej…

Impreza się skończyła. Padają już uwagi na forum jakby mogło być by było lepiej. Takie uwagi padały już wcześniej sam kilka z nich rzuciłem. Jedne by uatrakcyjnić wizualnie inne mające poprawić samą grę.


Trochę lansu

Ja rozmawiając z Oldim zaproponowałem dwudniową imprezę. W jeden dzień Ardeny w drugi np. lądowanie w Normandi. Raz my (alianci) się bronimy a potem atakujemy. Ale chyba go nie przekonałem a jednym z argumentów było, że trudno potem by wszyscy trzeźwi byli i jak znam nasz naród, to rzeczywiście słuszna to uwaga. Pewnie dało by się to opanować, ale nie wiadomo, czy warte to by było zachodu i późniejszej opinii w razie jakiegoś W.


Prawie reco a jadnak tylko stylizacja, ale jak wygląda…

Z innych propozycji, które pojawiły się na forum to wprowadzenie bardziej przymusowej stylizacji. I tu jestem za. Bez wymogów kupowania replik z tego okresu ale kupno taniego munduru po dowolnej stronie to nie wydatek rzędu setek złoty ale kilkunastu, kilkudziesięciu pln i do tego jest rok czasu. To się niektórym nie podoba i nie będzie podobać, bo nie po to wywalił grubą kasę na zajebisty mundur i wypaśną kamizelkę by teraz biegać a mundurku za 10 pln w jakiś paso szelkach. No można to trochę zrozumieć, ale jest tyle innych imprez bez żadnych ograniczeń a tylu chętnych, którzy gotowi są się dopasować, że nie powinno to stanowić jakiegoś problemu.


Coś dla lansu – ciąg dalszy


To już koniec… zaraz ostatni marsz na parking I do domu

Dyskusyjna jest także opcja wprowadzenia real cap-ów czy tylko singla z wyłączeniem broni wsparcia i replik historycznych. Ja osobiście jestem za realami. To szybko uczy ludzi strzelać właśnie na singlu. Samo strzelanie na singlu też zdaje egzamin, ale ludzie potrafią często strzelać na singlu prawie tak szybko jak aeg. A jak się jeszcze gra w gry komputerowe, to paluszek wyrobiony jest 


Ot taka sobie fotka…


Apel na zakończenie imprezy


Zupka i go home…

Oczywiście propozycje, propozycjami a decyzja należy do organizatora czyli Old Shiftego. Jak zadecyduje tak będzie. A że impreza co widać po opiniach i ilości chętnych ma ugruntowaną pozycję, to raczej nie powinien narzekać na brak chętnych co by tam nie wymyślił. Problemem nie będzie więc stylizacja czy wprowadzenie real cap-ów. Jest rok czasu by zdobyć co się chce. A ci co chcą zdobędą i będą za rok.


Bus dalej nie pojedzie i stoimi gdzieś w trasie – ot, kolejna przygoda…

I do zobaczenia za rok…


Dyplom za uczestnictwo od Organizatora

Fotki:

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez Yaro dnia Pon 22:37, 11 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum Samodzielny Oddział Szturmowy "RAVEN" Strona Główna -> Wrażenia, relacje etc. Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1


Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB Š 2001, 2005 phpBB Group
Theme bLock created by JR9 for stylerbb.net
Regulamin