Forum Samodzielny Oddział Szturmowy "RAVEN" Strona Główna
  FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy  Galerie   Rejestracja   Profil  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  Zaloguj 

Szczodre - 26.02.12

Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum Samodzielny Oddział Szturmowy "RAVEN" Strona Główna -> Wrażenia, relacje etc.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Autor Wiadomość
Yaro



Dołączył: 14 Maj 2008
Posty: 313
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: wrocław/bielsko

PostWysłany: Pon 14:23, 27 Lut 2012 Temat postu: Szczodre - 26.02.12

Szczodre 26.02



Charakterystyczny budynek dla Szczodrego

Szczodre… Swego czasu jedna z bardziej popularnych miejscówek ersoftowych w bliskiej okolicy Wrocławia. Ciekawy teren, z budynkiem piętrowym oraz ruinami kilku innych w różnym stanie rozkładu, plus park, łąki a dookoła stawy i jakieś rzeczki, kanały, bagna. Kiedyś na tym trenie był jeden z większych pałaców, obecnie jest taki sobie budynek, który wyglądem nawiązuje do czegoś w stylu pałacu/zamku. Oczywiście zbity dechami i niedostępny. I właśnie przez właściciela tegoż zameczku, przestano organizować imprezy w tamtym terenie, bo sobie nie życzył by mu koło tej hacjendy parkowano. Ale można parkować na parkingu może 50m dalej i wszystko gra. Co też się czyni, ale bardzo rzadko.


W drodze na teren gry


Czekając co powie dowódca…


Sztab…

Nie byłem tam chyba ponad dwa lata. A wcześniej bywało tam się prawie co tydzień. Sam organizowałem tam pierwsze dwie edycje RC Party. Sentyment jest. I może dlatego a nawet na pewno Radziej zechciał przypomnieć o tym miejscu i postanowił tam umieścić jakąś imprezę z nieskomplikowanym scenariuszem na jakieś 60 osób. Na ten teren, to nie jest wcale dużo ludzi. Bywało tam i 3-4razy tyle Smile


Obrońca sztabu




Oczywiście pojawiły się i uwagi, że teren nie jest już taki fajny i budynki prawie przestały istnieć. Dlatego pojechaliśmy wcześniej by sobie zobaczyć jak toto wygląda w rzeczywistości. Bo do samego scenariusza główny budynek niegdyś dosyć często oblegany nie był w istocie potrzebny. I co się okazało? Ano, nie jest aż tak źle… Budynek jak stał tak stoi. Owszem zawalił się dach, ale i wcześniej nie było z nim dobrze, zawaliło się częściowo piętro oraz padło kilka ścian. Ale dzięki temu, po pierwsze wyeliminowało się sposobność chodzenia po dachu, na który nie wiedzieć czemu niektórzy nawet mimo zakazów zawsze włazili. Po drugie, brak ścian spowodował, że dawało się strzelać na przestrzał w kilku miejscach przez budynek. Tak czy siak miejscówka taka sam jak kiedyś. W kilku miejscach jak była wysypiskiem tak dalej jest. co prawda kiedyś można było tam znaleźć materiały biologiczne z cyklu zwierzątka a raczej ich części la świnia i podobne, które próbowano w ten durny sposób utylizować. Teraz więcej części elektronicznych jak monitory i podobne. Na upartego można by z tego coś skonstruować na potrzeby jakiegoś scenariusza Wink




Podział na dwie strony poszedł szybko. Jedni mają taśmy a inni nie. Ja jestem po stronie bez i ruszamy w stronę repsa by dostać przydział zadań od naszego dowódcy Gelmira. Podzieleni na mniejsze TF-y dostajemy misje. Będąc w jednym oddziale dostajemy zadanie wraz z grupą szczupłego by znaleźć i przejąć pilota. Ruszamy wzdłuż stawu w kierunku prawdopodobnego miejsca gdzie ma być nasz cel. Jako, że jest w szoku, może odpowiedzieć ogniem mimo, że teoretycznie jest on po naszej stronie. Mój oddział ma osłaniać oddział szczupłego i idziemy bardziej przez jakieś łąki i chaszcze by w razie czego skupić na sobie ogień wroga. Dochodzimy do muru przed sporą łąką. Po prawej stronie mamy budynek z kominem. Tam prawdopodobnie może być pilot i tam zmierza szczupły ze swoimi ludźmi. My zabezpieczamy łąkę, bo z tej strony prawdopodobnie pójdą siły wroga w celu przejęcia tego co i my chcieliśmy przejąć. I rzeczywiście nie musieliśmy długo czekać na pojawienia się nieprzyjaciela. Ale jakoś taki niemrawy. Jeden czy dwóch się pojawiło, potem się cofnęli. W tym czasie szczupły przejmuje pilota. Jest ranny i trzeba mu udzielić pomocy. To spowalnia transport. A na polanie pojawia się coraz więcej wrogich osób. Dostajemy zadanie osłony konwoju z pilotem. Są za nami i wracają tą samą drogą którą przyszliśmy.


Na respie, awaria repliki…


Patrol między budynakmi

Kontakt! Na razie wzrokowy. Zauważyli nas. Jest rozkaz by zatrzymać ich i odskoczyć. Otwieramy ogień. Krótko acz intensywnie. To nic, że tylko singiel dozwolony. Nieprzyjaciel zapada w krzaki a my się wycofujemy. Gelmir chce byśmy szli od razu do sztabu, bo ktoś ich tam molestuje a nasi nie tacy, żeby się pieszczotami nie podzielić. Więc idziemy. Od strony dróżki atakujemy, no może raczej sporadycznie atakujemy ale podchodzimy z flanki przeciwnika. Coś tam strzelamy. Oni nas zauważają i też strzelają. Oddzielają nas od siebie krzaki. I przez te krzaki dostaję kulkę. No to resp.





Z respa wychodzi się czwórkami. Więc jak tylko się jeszcze trzech pojawiło a nie trwało to długo, wracam do gry. Ponownie na sztab. Bo tam cały czas otaśmowani atakują i atakują. Wchodzę w las z boku. Idę za grupą szczupłego, który planuje obejść atakujących nasz sztab i od tyłu zrobić im jesień a w zasadzie to prawie wiosnę średniowiecza. Ja zatrzymuję się, bo widzę przed sobą kilka osób. Szybka wymiana kulek. Dwie osoby wycofują się wprost na zachodząca grupę szczupłego. Mi udało się na tyle wejść w las, że mam z prawej strony wpierw wroga a dalej nasz sztab a przed sobą podchodzące siły wroga. Na dwa fronty to nawet armia niemiecka nie dała rady więc ja też pewnie nie powalczę. Wiec zanim ci przede mną podejdą, to czyszczę sobie prawą stronę. Akurat pana w UCP nietrudno było zlokalizować. W tym czasie grupa szczupłego zaatakował i chyba od strony sztabu też poszedł jakiś atak, bo nagle wróg się zaczął wycofywać w moją stronę. Wiec hyc za drzewko. Niespecjalnie toto było grube, ale przeciwnik bardziej patrzył w drugą stronę niż w moją. Widzę jednego jak się chowa za drzewem. W sensie chowa się przed tymi co go chyba gonią, bo do mnie bardzo niegrzecznie wystawia dupsko. No to, co… pyk, pyk, pyk, i kilka kulek w tenże odwłok wyłapał. Po chwili drugi dostaje, ale w odróżnieniu od poprzednika, prawdopodobnie uznał, że wróg nie może być z tyłu, to nie może dostać, więc raczył się galopem wycofywać w kierunku grupy szczupłego. A tam chłopa było więcej. Nie wiem czy zginął czy też się kulom nie kłaniał i pogalopował gdzieś dalej, bo mi się kolejny zbliżał. W zasadzie zbliżała. No i podobnie jak pierwszy kilka kulek zmusiło do pójścia na respa.


Atak…


Nie ma to jak wsparcie broni maszynowej…




Chwila spokoju. Trochę pogaduszek przy sztabie. Jakieś kontrnatarcie, chwila strzelania i na respa. Chwilowo nie wiem co się tam dzieje. W sensie, kto gdzie jest i co komu robią. Na radiu słychać tylko, że walki trwają. Wychodzimy z respa. Dostajemy rozkaz zrobić rozpoznanie i polowanie do głównego budynku. To idziemy w kilku chłopa. Wpierw jak na majówce, bo widać wszystko bez problemu czy ktoś się skrada. Dochodzimy do zabudowań i zaczynamy działać już ostrożnie, bo nigdy nie wiadomo co się czai za rogiem. A nie zawsze jest to żubr… Wchodzimy w zabudowania. Trzech Idzie skrajem łąki my koło budynku głównego. Dochodzimy do jego końca. Kontakt po drugiej stronie budynku. Przez te zawalone ściany widać kilka osób. Przebiegamy przez budynek i jesteśmy na drodze z drugiej strony. Jakieś strzały. To chyba Khtulhu saw-em pogonił ich, bo uciekają. Jeden ucieka na polankę, no to sruuu za nim. Strzał za strzałem i do przodu. Strzał i krok, strzał, strzał, strzał.. Mimo, że singiel, to jednak szybkostrzelność jest spora.. Chłopaki zachodzą go z boku. A on akrobacje przyziemne za tymi krzaczkami. Się kula w jedną to w drugą stronę. A my walimy. W końcu dostaje z kilku metrów z boku i schodzi. Na radiu pada wezwanie od dowódcy, że atakowany jest sztab. Wracamy na drogę i z budynku padają strzały. Ktoś od nas dostaje. Otwieramy ogień. Obchodzę między budynkami i skradam się druga stroną. Słyszę głosy. Ktoś strzela w drugą stronę. Ale akurat jeden idąc korytarzem wychodzi mi pod lufę. Strzał i po sprawie. Drugi który prawie wyszedł się cofnął i niestety nie spotkał się z kuleczką. Wycofuję się do reszty i wracamy na sztab. Po drodze zostajemy ostrzelania z ruin jednego z budyneczków przy ścieżce. Walimy do kolesi. Jeden zdjęty. Drugi trafia mnie i znowu na respa. Ale akurat jest po drodze…


Taśmy w obronie…




A czasem w natarciu

Tymczasem po drugiej stronie, w obozie nieprzyjaciół wydarza się historia z morałem, które to wydarzenie, podobne było do kilku opisywanych jako zdarzenia autentyczne z czasów wojny wietnamskiej. Ale pewnie takie przypadki miały i miejsce nie tylko w tym konflikcie. Taki przerywnik będzie.


A za rogiem czai się…


Na respie…

Jak wszyscy wiedzą człowiek istota biologiczna w wyniku różnych procesów, co przetrawi wydalić musi w różnej postaci a w zasadzie w dwóch postaciach. Taka kolej rzeczy i taka fizjologia. No, nie ma tak, że na naszych imprezach na polu walki zdarzają się często WC. W zasadzie to raczej się nie zdarzają i siłą rzeczy trzeba załatwiać potrzeby na łonie natury. Wojak (pseudonim artystyczny), też poczuł tenże zew. No, nie owijając w bawełnę, srać się chłopu zachciało. A to jak wiadomo wymaga pewnej podróży od skupiska ludzi z którymi przebywamy. A już zimą, choć bez śnieżna, tym bardziej jakiś najlepiej większy zestaw krzaków się przydaje. Pominiemy wykład jak to robić by było jak najbardziej wygodnie. Tak, że poszedł chłop w krzaki. Ale wychodząc z obozu cofnął się jeszcze i zabrał ze sobą replikę za namową kumpla zresztą. Oddaliwszy się od reszty ludzkości, by nie stresowała w trakcie tejże czynności uczynił ją, ubrał gatki i nagle słyszy jakieś kroki pomiędzy krzakami w pobliżu. Nie da się ukryć, ale człowiek bardziej czujnym jest robiąc takowe rzeczy na łonie, niż zazwyczaj. Więc kończy ubieranie spodni i łapie za replikę a tu mu jakieś 4m przed nim wyłania się przeciwnik. Wojak ze spodniami na wysokości kolan, w pozycji jadącego na koniu, krzyczy, bo jednak to kilka kroków jest – nie żyjesz! Pan nawet nie dyskutuje, bo bywają tacy, może porażony tymże niecodziennym widokiem i schodzi na respa. I morał, nie chodź srać w krzaki bez gnata, bo może ktoś ci w trakcie krzyknąć podobnie i masz po spodniach Smile


Konwój VIP-a…


Wystraszony VIP

A tymczasem ja jestem na respie a taśmowcy zdobywają nasz sztab. Wychodzimy i atakujemy. Powoli to idzie. Ale w końcu udaje się go odbić. Oczywiście nie bez strat. Ale my teraz mamy zdecydowanie bliżej do respa, więc nasze siły są szybko uzupełniane. Wypieramy wroga i przechodzimy do natarcia. Gonimy z nimi i powoli likwidujemy zagrożenie. Trochę sobie pogoniłem i postrzelałem i nawet trafiłem. Zmieniłem kierunek bo na prawej flance w długich ruinach budynku broniło się kilka osób. Oczywiście ze strony przeciwnej. No to próbując od boku zachodzić zbliżam się do niego. Przez dziurę w murze, trafiam jednego, który chyba zmieniał maga. Ale zaraz dostaję od innego obrońcy. Jak się obrona i atak tego budynku skończyła to nie wiem. Zbliża się 12 a o tej porze mam poprowadzić konwój z VIP-em.


Próba ucieczki VIP-a




Nie pójdę!!! Mam żonę i dwie córki…!!!


Zmieniam replikę na Thompsona. Trzeba wypróbować jak toto się sprawuje. Kompletuję skład ochrony VIP-a. Akurat tak się trafiło, że na respie siedział Khtulhu, BlackSun i Grey. Chciałem do tej misji zabrać kogoś kogo nie znam, bo tak się złożyło, że zgodnie ze scenariuszem miałem zdradzić i przejąć VIP-a dla strony przeciwnej, wcześniej oczywiście informując jaka jest planowana droga. Ale akurat sam dowódca że tak powiem namaścił, to cóż… niech będzie. Jest 12 i ruszamy z Radziejem jako VIP-em koło stawu w kierunku budynku z kominem. Tam maja być taśmowcy. Mój plan, to dojść do budynku. Wysłać na zwiad jednego, może dwóch, potem zlikwidować tego co pozostał a następnie jak leci. Nawet sobie nóż gumowy zabrałem, że zrobić silent killa. Normalnie bym z klamki strzelił, ale pogoda i temperatura taka, że nie ma na to opcji. Może jeden dwa strzały by wyszły a może i to nie, bo nie takie rzeczy się zdarzały z klamkami. I wtedy skucha. Ale idziemy. Co za idiota biegnie wzdłuż rzeki w zimowym kamuflażu!? – słyszymy tekst szczupłego na radiu, który wypatrzył nasz mały konwój. Jesteśmy już blisko. Została jedna skarpa potem koło muru i jest chatka. Niestety, Grey, Sokole Oko wykrył kontakt. W sensie nie było pewności czy to nasi czy ichni. No, dla mnie akurat było. Trochę za wcześnie się pojawili. Kontak!!! I zaczyna się strzelanie. Wysyłam do przodu Khtulhu i BlackSuna, Grey jest kilkanaście metrów z lewej strony. Na szczęście z lekko z przodu. Replika w górę, cel Grey, bo reszta jest do mnie plecami i sieje do przodu. To że ja strzelam, to nie zaskoczenie, bo ktoś z przodu też strzela. Strzał! i kolejnych kilka dla pewności, skręt o 45stopni w prawo i w plecy BalckSuna a potem w Khtulhu. Ochrona wyeliminowana. A tu mi VIP spieprza niczym rącza gazela. Niewdzięczna bestia. No to za nim galopem bo jeszcze nie dojdę gadziny. Człowiek w stresie to nawet jabłko z ogryzkiem zeżre a co dopiero jak może pouciekać. Ale dopadłem i za fraki chwyciłem i dawaj go w drugą stronę kopem w zad zawracam. Jeszcze w szoku chłopina bo zatkało go z lekka. Dołączamy do taśmowców. Zabezpieczają teren i idziemy do budynku. Dopiero tam VIP w płacz i błagalny ton wali. Że on samolot ma, a że córki dwie odstąpić może i nawet kasę dołoży jak je wezmą. Znaczy jak tak szybko oddaje, to paskudy pierwszej wody musza być, że i po litrze spirolu byś nie ruszył. Ale nieczułe są chłopaki na argumentację, to nawet wiać zechciał, ale się nie udało. Prowadzimy go do sztabu. A on męczy i męczy więc co jakiś czas, to kolbą, to butem nakierowany zostaje na jedynie właściwą drogę. Więc krzyczy że lekarstwo musi. N, żywy jest potrzebny, wiec chłopaki chcą pomóc i prawie mu się udało noża dobyć i rzucić na jedno. Niestety nie wyszło i teraz nie ma to tamto, zipy na łapy, za szmaty, chwyt transportowy i bez ceregieli do sztabu został zawleczony.




Kolejna próba uwolnienia… I są zip-y



Przerwa. Krótka… I idziemy zabezpieczać lądowisko, skąd mają się ewakuować przeciwnicy. Bo teraz już jestem po stronie taśm, to tamci są be. Ot, takie życie w scenariuszu. Nie pierwszy i pewnie nie ostatni jakąś rolę się na siebie nawet niewdzięczną bierze. Brak kontaktu z przeciwnikiem. Pewnie się gdzieś skrada dookoła. Nie wiadomo. Idziemy na łąkę koło muru i budynku z kominem. Cisza. W końcu ktoś coś dostrzegł. My jesteśmy na łące a z jej przeciwległego końca ktoś strzela. Zza muru też. Ale likwidujemy tych tuż za murem. Przechodzę za mur a tam od strony stawu idzie kilku ludzi. No w zasadzie już nie idzie bo się skampili i walą zza drzew i krzaków. No to powoli podchodzimy i zdejmujemy. Trafiam dwóch albo trzech, bo nie tylko ja strzelam. Ale jestem wręcz zachwycony zasięgiem Thompsona. Jak na jakieś 400fps i kulki 0,28, to po prostu zasięg jest ogromny. Robi wrażenie. Wyczyszczone. Wracamy do budynków. Ale postanowiłem jeszcze na łąkę wejść i zobaczyć co tam się dzieje. Nie jestem sam, bo jest nas dwóch. Ja i Walo. Idziemy w jedną stronę potem w drugą. Jakieś strzały. A więc jednak ktoś jest. próbujemy obejść polanę. Od strony budynku z kominem. Spotykamy jeszcze jedną osobę z naszej strony i idziemy dookoła. Walo sprawdza budynek ja idę w kierunku przeciwnym, skrajem polany. Tam krzaczory są wysokości człowieka. Jak się ktoś dobrze schował, to będzie problem zdjąć. Są strzały i dziewczyna idąca z nami schodzi. Dochodzi Walo i idzie jej śladem. Ja też powoli się zbliżam, bo mniej więcej wiem skąd padały strzały, ale nie widać nic. Walo podchodzi i słyszy – nie żyjesz. Jestem trochę dalej i widzę ruch w krzakach i strzelam i podchodzę. Zdejmujemy się z iuną nawzajem. Jesteśmy ostatnimi schodzącymi z pola walki. Reszta już dawno sobie poszła Smile






PODSUMOWANIE

Miejsce takie samo jak dawniej. Swój klimat ma. Jak dla mnie nic się nie zmieniło. Dobrze, że Radziej zechciał wrócić na stare śmieci. Impreza wyszła dobrze. Zadania były proste, więc ich realizacja nie sprawiała problemów o ile wróg na to pozwolił. Bo jak nie, to cóż… wojna…






Nie trzeba wielkich nakładów, by zrobić dobrą strzelnakę ze scenariuszem. Wprowadzenie only singiel dla wszystkich replik poza bronią wsparcia i replik do 350 było dobrym pomysłem. Ludzie bardziej starali się celować niż jak to zwykle bywa siać do bólu. Wyjście z respa czwórkami, to też dobry patent, ogranicza, przynajmniej trochę indywidualne bieganie po terenie.


Łorganizator…

Było fajnie. Ja się dobrze bawiłem. Przetestowałem sobie emkę i Thompsona, co akurat przed zbliżającymi się Ardenami było celem samym w sobie Smile Bawiłem się dobrze. Jakiś przypadków terminatorstwa nie stwierdziłem a to co się gdzieś tam po drodze trafiło, nie powaliło na kolana by się spienić i pluć czy bluzgać. Do tego pogoda całkiem, całkiem się trafiła. Czekam aż się ociepli, bo jak sobie przypominam imprezy w słońcu czy deszczu, w których tam się uczestniczyło na tamtym terenie plus trawę większą od człowieka, komary i inne atrakcje, to mam nadzieję, że coś tam jeszcze się uczyni w tej materii.
Pozdrawiam wszystkich po tej i tamtej stronie. Sorki chłopaki za strzelanie po plecach, ale tak kazali łórganizator a jak on każe to tak być musi. I dzięki za fajną imprezę Wink

Fotki:
[link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum Samodzielny Oddział Szturmowy "RAVEN" Strona Główna -> Wrażenia, relacje etc. Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1


Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB Š 2001, 2005 phpBB Group
Theme bLock created by JR9 for stylerbb.net
Regulamin