Forum Samodzielny Oddział Szturmowy "RAVEN" Strona Główna
  FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy  Galerie   Rejestracja   Profil  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  Zaloguj 

OKO KUGUARA 3 -Modern Warfare -17-18 Wrzesień 2011.

Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum Samodzielny Oddział Szturmowy "RAVEN" Strona Główna -> Wrażenia, relacje etc.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Autor Wiadomość
Yaro



Dołączył: 14 Maj 2008
Posty: 313
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: wrocław/bielsko

PostWysłany: Wto 12:11, 27 Wrz 2011 Temat postu: OKO KUGUARA 3 -Modern Warfare -17-18 Wrzesień 2011.

Oko Kuguara 3 – Modern Warfare
17-18.09 Raszówka



Szkolenia i treningi to jedna z dziedzin, która w ersofcie nie jest czymś co się czyni często. Ot, sporadycznie, od czasu do czasu. W końcu głównym elementem jest samo strzelanie. Pojedyncze jednostki od czasu do czasu szukają jakiś dodatkowych elementów, by coś poznać lub się czegoś nauczyć więcej. Podobnie jest z teamami, choć tu szybciej dochodzi do tego typu działań o ile dany team chce się zgrać i ustalić jakąś własną taktykę i sposoby działania. Czasami jest to wręcz konieczność. I wtedy się coś robi we własnym zakresie albo też gdzieś się wbija na taką inną zabawę.


W drodze na Raszówkę – przyszywanie rzepów…


Tarcze są gotowe…


Poranna modlitwa Kuby – obym przeżył do jutra…


Rampa gotowa na zajęcia…


Słowo na sobotę…

Oczywiście wybór formy i treści jest różnorodny. Podobnie z czasem trwania takiego treningu a także wyborem miejsca czy też z kim by się chciało w takie coś pobawić. Jest też kilka firm które takie, takie szkolenie przeprowadzają komercyjnie jak i trochę osób, które poprowadzą takowe jak się taką osobę znajdzie, zaprosi ostatecznie zapłaci. Wiele treningów i szkoleń prowadzą żołnierze, policjanci różnej klasy. Się lubi co się ma i nie ma co narzekać. Szkolenia komercyjne to już całkiem inna sprawa. Te nastawione na ersoft i ludzi z er softu nie należą do takich, które zrobią dziurę w budżecie. Te profesjonalne kierowane do ludzi, którzy mają się posługiwać ostrą bronią, to już całkiem inna historia.


Se jest kadra instruktorska… nie cała..


Ojciec dowodzący – Marcin OP2


Ja żem to jest w swej osobowiości – OP6


Imć pan sam ibou – OP1


On że to jest – Sasha


I ten że tu Bieniu – OP7

Jednakże, to głównie my ersoftowy robimy dla nas różne tego typu zabawy. Co prawda wiedzę którą przekazuje się innym zdobywa w różny sposób, nierzadko właśnie na szkoleniach komercyjnych. I w dłuższym okresie czasu. Ale, jest także Internet, na którym można wszystko znaleźć i też sobie przyswoić trochę wiadomości z różnego rodzaju treningów i szkoleń stosowanych w wojsku różnych armii. I się z tego korzysta, bo dlaczego nie. Zobaczenie to jedno. A trenowanie i nauczenie się tego co się zobaczyło, to często całkiem inna sprawa. Ale się da i można a jak można, to tak się też czyni.


Strzelnica – trening na sucho


Pozycje strzeleckie


Różne pozycje…


Czas na krótką…


W ruchu…


W ruchu…. cdn…

Oko Kuguara jest już 3 edycją treningów, szkoleń i zadań z tym związanych, robionych przez SOS Raven. Wpierw na potrzeby naszego teamu a od drugiej edycji także dla zaproszonych gości i w trzeciej części głównie dla Formacji Pluton. Jako, że nas trochę jest a system dostosowywania się do siebie i do wymogów trwał poprzez treningi Formacji cały rok, więc Oko mogło być takim podsumowaniem. Ale nie tylko tym miało być, bo zawsze dodawane jest coś nowego, czego nie było wcześniej a to co było jest poprawiane i udoskonalane. Zawsze jakiś postęp powinien być.


Taps z kałachem zabija tarcze na śmieć….


Zmiana magazynka…


Strzelanie…


Czas na klamki


Jogi i jego hi-capa


Radziej z klamką to rzadki widok…


Tego rodzaju imprezę nie organizuje się ot tak, ale przygotowania do niej trwały całkiem długo. Ostatni miesiąc, to głównie praca nad konstrukcją tarcz, różnymi projektami ID, plakatów, naszywek i innymi pierdołami, które nam się wydawały konieczne. Głównym sprawcą był Marcin, który projektował a następnie konstruował tarcze. A żeby się nie nudził, to dokładałem mu jeszcze roboty. Szybko też ustalone zostało, że Oko zostanie połączone z RC Party. Skoro i tak teren jest, a okazja rocznic wszelkich i naszego teamu i Formacji akurat się nałożyła, to tak całkiem przy okazji można było dwie imprezy zaliczyć. Dla uczestników Oka, RC miało być kontynuacją. A przy okazji sprawdzianem wydolności a raczej wytrzymałości na znużenie, niewyspanie, zmęczenie, niż pomiarem VOmax.


Gelmir


SonicR


Tak wyglądała tarcza po chwili strzelania…


Przygotowania do działań zespołowych


Działania grupowe…


Regułą jest, że uczestnicy nie znają programu. W sensie, ci co byli się tego i owego spodziewają, ale i oni nie do końca wiedzą co będzie. Jakby nie powstrzymać Marcina, to zrobiłby z tego prawdziwą selekcję, ale to by imprezę skończyło jakoś koło południa, bo dłużej nikt by za bardzo na nogach nie stał a o realizacji pomysłów i zadań łorganizatora nie byłoby co marzyć.


Zmiana magazynka


Dalszy ciąg strzelania w zespołach…






Zza Kuby wyłania sie Radziej…


Tak czy siak, w etapie organizacyjnym, Marcin robiło prawie wszystko. Zachłanna bestia. Udało mi się pozyskać kilku sponsorów, dzięki czemu można było prawie, no może nie w wersji full, ale jednak spełnić fantazje Marcina, co by chciał. No i ogólnie wyszło, że może być na bogato. A na pewno bardziej rozrzutnie niż rok wcześniej.






Pan łoficyjer ze szpicrutą…


Przewróciło się niech leży…


Ruszamy dzień wcześniej, by sobie teren przygotować i poskładać wszystkie elementy naszej układanki. Zresztą i układanka też była w formie puzli, które to miały posłużyć do ostatniego zadania – testu. Raszówka jaka jest, taka jest, ale mała nie jest. I trochę daleko, więc trzeba na miejscu ogarnąć jakie zamiany zaszły od naszej ostatniej wizyty. Auto zapakowane na maksa i nas czworo w nim, dojechało bez problemów na miejsce jeszcze nim zapadł zmierzch. Wpierw dokonujemy obchodu posiadłości, celem znalezienia dodatkowych rekwizytów, potrzebnych do jednego z zadań. Po spacerze dookoła Raszówki, zaczynamy skręcać tarcze. A zapadł już mrok jak to we wrześniu. Dobrze, że zapowiada się ładna pogoda. Monika, już w drodze przyszywa rzepa do naszywek, by kadra mogła się zaprezentować w nowych naszywkach Formacji, które to, każdy członek (lubię tę nazwę) Formacji po ukończeniu/zaliczeniu Oka także ma dostać.










Tarcze poskręcane, i zaczynamy się bawić z ID. Przyjeżdżają Foxy a z nimi Sasha i dziurkacz, którego nam się zapomniało. Bo tak to bywa, jak zwykle, że pewne rzeczy oczywiście zostały na ostatnią chwilę. Częściowo z naszej/moje winy a częściowo, bo tak to kurde jest i to jest Polska i tu zawsze coś musi być nie tak i nie do końca tak. Taki lajf jakby powiedział wojak Szwejk, gdyby mógł. I na ostatnią chwilę, w sensie w piątek docierają naszywki, dostajemy ID na szczęście dla nas już pocięte. Ale dziurek nie było, więc robimy to na miejscu. Także sznureczki, trzeba jakoś przygotować, to jest pociąć, przypalić, przewlec i zawiązać. A trochę tego jest. Bo jeszcze ludzie z RC mają podobne ID z podobną technologią tworzenia. W końcu po drugiej w nocy kończymy z Moniką te zabawy przygotowawcze z ID i plakatami i można iść na chwilę spać.










Chwila nie trwała długo, bo przed 5 na teren dociera z Bielska jogi. Trafił, choć nie był tu nigdy. Ale i tak wyjść trzeba po niego, bo do ambasady można po ciemku już nie trafić. I tak za kilkanaście minut miałem jakiś budzik a potem kilka następnych. Niedługo później wstają już Marcin z ibou. I zaczynamy przygotowania. Rozmieścić tarcze na rampie, przygotować się, coś zjeść.


KOnstruujemy tor przeszkód…


Pani terrorysta…


Przed biegiem…


Biegnie Bartez


Kuba…


Radziej likwiduje złą panią…


Rizo – zwycięzca biegu…


Wpuszczamy przed 8.00 ludzi z Formacji jak i zaproszonych gości, by się załadowali do ambasady. Przygotowali i co tam mieli do zrobienia by być gotowym. Leci granat. Kabum!!! I poganiani uczestnicy stają na rozpoczęciu tej wiekopomnej imprezy. Krótki artystyczny występ Marcina i ibou. Rozdajemy ID i koszulki imprezowe, a co, miało być na bogato to jest  Wstępne omówienie co i jak i zaczynamy pierwszy cykl.


Ceran


SonicR


Taps


Po biegu – wszyscy przeżyli


Całe Oko było podzielone na etapy różnych szkoleń i zadań. W planie było tego sporo, ale też plany są po to by je zmieniać nawet na bieżąco, bo nigdy nie wiadomo jak ludzie będą przechodzili to co im się wymyśli. Założenie było, że nie wszystko musi być zrealizowane. Nie ma pośpiechu. I nie było, no może poza jednym zadaniem 


Rilax


Czerwona taktyka



Pierwszy etap. Strzelnica. Po coś w końcu te tarcze przez miesiąc się robiło. Rampa świetnie się do tego nadawało ostatnio to i teraz też może. Wpierw na sucho. Pozycje strzeleckie, zmiany, poruszanie się. No i strzelanie. Do tarcz. W różnych konfiguracjach, formach, indywidualnie i grupowo. Wszystko podporządkowane jest do ostrej, więc i w magazynkach jest mniej kulek niż zazwyczaj. A nawet jakby było więcej, to i tak prowadzący komendami nakazują zmianę magów. Potem podobnie z krótką. Tu już widać, że choć większość ma pistolet, to strzelanie a wcześniej trzymanie zgodnie z najnowszymi trendami to już inna sprawa. Cóż, niewielu ludzi wykorzystuje krótką w polu. Ale że niedzielne RC ma też z założenia być i BlowBack Party, to teraz męczymy innych. I oczywiście strzelanie. Nie od razu, ale po pewnym czasie, by się trochę ociepliło. I tu podobnie. Różne konfiguracje, tak indywidualnie jak i grupowo, ze zmianą z długiej na krótką i odwrotnie. Ogólnie sporo strzelania. Aż tarcze zaczynały zmieniać swój kształt.






Oczywiście, jak to zwykle bywa, na teren wbijają się nam paintballowcy… Mimo, że sam rezerwowałem teren ze sporym wyprzedzeniem i z tego co wiem, ludzie z paintballu czytają wmasg, to jednak ktoś nie poczytał. Na szczęście, organizator był kulturny i przyszedł pogadać i popytać w jakim ternie my będziemy działać. Akurat, Raszówka jest duża, i nie było jakiegoś problemu by się terenem podzielić, co też się stało.






Przerwa. Dla uczestników. My idziemy w teren przygotować „ścieżkę płaczu”. Ustawiamy oponki, tarcze i cele, kilka opon wiążemy razem by coś mieli do ciągnięcia. I idziemy po resztę. Każdy trasę robi pojedynczo. Na czas, czyli biegiem. Każda tarcza ma być ostrzelana. Niektóre tylko z broni krótkiej. Po drodze jest jeden mały budyneczek z celem, oponki do przebiegnięcia, po których są dwa cele dla krótkiej. Następnie łapie się linę z oponami i z jednej ręki likwiduje dwa cele w lesie i jeden który się pojawia nagle z rowu podnoszony przez Monikę. Potem krótki bieg do budynku i na piętrze trzeba strzelić do jednej z 4 tarcz, która wcześniej została pokazana, że tylko ona jest celem. I ludzie ruszają. Ibou, od czasu do czasu zarzuci granatem hukowym, albo świecą dymną. Ja zrobię fotkę. I coś tam pokrzyczę o kontaktach czy to z prawej czy lewej, bo ludzie nie zauważają, tak szybko chcą ukończyć trasę. Ogólnie, źle stanąłem. Muszę za każdym razem te cholerne opony przyciągać powrotem na miejsce skąd je zaczynają ciągnąć… Chyba następnym razem, będzie trzeba zrobić, by pobiegli powrotem i je znowu pociągli :-p Każdy biegnie. Najwięcej problemów mają ludzie ze zmianą na krótką. Różnie to jest. Gubią krótką, nie wkładają magazynka a potem się dziwią, że nie działa. Nie zauważają drugiej tarczy, bo się nie rozglądają. Jest to kluczowy punkt gdzie najwięcej się popełnia błędów. Reszta jakoś idzie całkiem, całkiem. Po bieganiu, krótkie podsumowanie i kolejna, krótka przerwa, przed kolejnym etapem.


Lans sesja








Ta część ma przy okazji pozwolić na odpoczynek, bo trochę się działo wcześniej. Zaczynamy szkolenie czerwonej taktyki. To co jest potrzebne i konieczne by sprawdzić czy człowiek żyje, oddycha i jak go ewentualnie przywrócić do zdrowia. Co może i powinno być w apteczce i co się wykorzystuje do reanimacji. Bieniu objaśnia a Marcin robi za żywego manekina. Jako, że technika usta – usta wychodzi z powszechnego użycia, nie została zademonstrowana, dzięki czemu nikt nie miał jakiś koszmarów nocnych. Ćwiczenia praktyczne też były. Gównie opierały się na rozpoznaniu czy pacjent żyje, żyć będzie. Akurat, to szkolenie miało więcej treści mówionej niż czynionej, ale było to pierwsze szkolenie z czerwonej, więc forma wykładu była bardziej pożądana. A praktyka trochę krótsza.










Po przerwie na małe co nieco, idziemy na zieloną. Powoli zapada już zmierzch i robi się coraz ciemniej. Cóż… już po wakacjach niestety i mimo świetnej pogody, słońce zachodzi szybciej. Wpierw różne szyki i pochodne w marszu, wycofaniu, ataku. Tutaj często jest to na sygnał dźwięku wybuchającej petardy, którymi co i raz gdzieś z ibou rzucamy. Chwila przerwy na maskowanie i malowanie twarzy. Akurat, do zdjęć, to mniejsze będzie miało znaczenie, bo ciemno się robi. Ale powoli wszyscy przemieniają się w ludzi-krzaczki. I znowu szyki i podobne hukowe atrakcje. Podzieleni na dwa zespoły chodzimy sobie po Raszówce, płosząc granatami ukrytych wrogów czy co tam też się chciało ukryć. W końcu dochodzimy do budynku – celu. I tam podzieleni na trzy już zespoły zaczynamy bawić się w CQB. Budynek nie jest łatwy. Wręcz trudny i z niespodziankami z cyklu szczeliny w podłodze, więc uwaga i czujność na +500. Każda grupa po kolei zalicza czyszczenie budynku. Idzie to różnie. Jednym lepiej jak są akurat bardziej zgrani innym trochę gorzej, w przypadku, gdy rzadziej lub wcale tego nie robiono. Dodatkowo utrudnia fakt, że nic nie widać a same latarki, to jeszcze nie za wiele. Oczywiście co i rusz wybucha petarda a czasem i strobo. Raz wchodzą w formie treningu a drugi raz już z likwidacją tarcz, które są tam rozstawione. Po skończonej zabawie w budynku wracamy w dwóch ekipach. Oczywiście, cały czas jakimś szykiem, przerywanym co jakiś czas kontaktem na dźwięk wybuchu. Przy okazji jeszcze czyszczenie okolicznych budynków spotykanych po drodze. A także ambasady jako celu ostatecznego.


Rilax na papu…


Marsz na zieloną…








Makijaż…

Przerwa. Na jedzenia i na sen. Dla uczestników. My po pewnym czasie, rozstawiamy tarcze w ambasadzie i na zewnątrz. Każda jest oświetlona lightstickiem. Na pierwszym piętrze, gdzie śpią rzucony zostaje granat. BUM!!! I seria komend i krzyków ze strony instruktorów. Chcemy zobaczyć jak szybko zareagują. Nie za szybko. Jest szok dla niektórych. Chcą tarcze likwidować ręcznie, czasami samodzielnie. Ale w miarę szybko jak na całkowite zaskoczenie ogarniają się i zaczyna się strzelanie do tarcz. Z okien i grupa zaczyna czyścić parter ambasady. Się rozbudzili. Choć nie wszyscy do końca. Do snu! I po pewnym czasie… Kabum!!! Znowu powtórka z rozrywki. Jest lepiej, bo teraz część już śpi z replikami koło siebie. Więc ruszają może nie zaraz jakoś jak rącze łanie ale powoli i do przodu. A petardy walą cały czas. My krzyczymy, oni strzelają. Jest jazda. I znowu do spanka. Dla nas to nie przespana noc. Ja musze jeszcze przygotować parę rzeczy do RC. A i czeka nas w zasadzie ich, ostatnie, decydujące zadanie. Ale to trzeba wcześniej przygotować. Ja przy okazji przygotowuje respy do RC i inne pierdoły. Ale jeszcze trochę do zrobienia jest. Trzeba i flagi przygotować dla uczestników RC. Prześcieradło zdobyte od Doroty jest, średnio białe, bo jakieś w paski jest, ale co zrobić, farba i sruuu. Jakoś to wygląda… Przynajmniej jest i wygląda. Podróż dookoła Raszówki nocą samochodem, to ciekawa sprawa w szczególności, że wóz Marcina może i taktyczny ale nie terenowy. Ale głównymi drogami się da. Wracamy, bo wrócić trzeba. Niestety, nasi koledzy z Foxów znikają. Bywa… i tak się zdarza mówiąc krótko i kulturnie.


Pan Krzaczek…


Żywy las…








Zaczyna z lekka wschodzić słońce, choć jeszcze szarówka. Ja z ibou idziemy w kierunku pierwszego punktu. Zasadzić się na resztę, która ma zadanie dojść do zaznaczonego celu i potem połączyć się z nami a następnie udać na kolejny punkt. Takich punktów jest trzy. Na każdym coś jest co trzeba znaleźć i zabrać ze sobą. My już czekamy. Całkiem niedaleko od ambasady. Nawet słyszymy jak Marcin z Bieniem budzą ludzkość i coś tam im tłumaczą. Czekamy. Ruszyli. Na radiu, Marcin oznajmia, że ruszają na punkt drugi. A my czekamy. I czekamy dalej… to w końcu nie jest daleko a tu nikogo jak nie widać tak nie widać. Siedzimy zaczajeni w bunkrze. Plan jest by przepuścić i ostrzelać z tyłu. Ale na razie czekamy. Może idą dookoła Raszówki. W końcu za pomocą łączności GSM udaje się połączyć i dostają limit czasu. Bomy czekamy. Wychodzimy na drogę a oni właśnie dookoła doszli. No to podchodzimy i zaczynany małą rozpierduchę. Wymiana strzałów. Siejemy obaj. Ibou dostaje, ale teraz na potrzeby szkolenia jesteśmy nieśmiertelni. No i ich jest więcej. Wycofujemy się i ruszamy na punkt drugi. W między czasie udało im się z nami połączyć. Dostają limit czas na przejście na kolejny punkt. Nie ma zwiedzania, bo już za niedługo przyjadą uczestnicy RC. Zaczajam się blisko prawdopodobnej ich drogi. Przy limicie czasu nie ma, że na około. I rzeczywiście, przechodzą. Jeden, drugi, trzecie i mnie nie widzą, choć specjalnie się nie chowam. Wreszcie zauważa mnie czaja i sieje. Wycofuje się. Oni omijają budynek – cel i wychodzą z drugiej strony. Marcin z Bieniem z rowu gdzie byli schowani zaczynają strzelać. Ja się dołączam. Gdzieś tam ibou z przodu im rzuca granacika. Krótka wymiana ognia i wycofujemy się na punkt trzeci. Nawiązanie łączności i kolejny limit czasu mają na dotarcie. Teraz nie udaje mi się postrzelać. Znowu odwrót, ale to tylko kilkadziesiąt metrów dalej. Oni mają teraz problem. Muszą ułożyć puzzle by odczytać wiadomość, gdzie jest cel. Idzie im to nie najszybciej. W końcu dają rady. Bardziej wydedukowali niż ułożyli ale idą na nasz budynek. Nasza ostatni twierdza. I wchodzą. A my im z góry granacikami. Kabum! BUM! Jebudub!!! I tak cały czas. Nie wiedzą gdzie jesteśmy. To znaczy wiedzą, że na górze na pewno, ale wcześniej muszą zdobyć jeszcze dwa piętra, bo nigdy nie wiadomo czy i tam nie jesteśmy. Sam też używają granatów. Jest głośno. My co i jakiś czas jakąś seryjkę w dół puszczamy. Ja sobie z klamki postrzelałem. Ale średnio. I cały czas BUM!!! W końcu są piętro pod nami. Przygotowujemy się do odparcia ich ataku i trzeba wyrzucić ostanie granaty. Są przed wejściem. Rzucamy ostatnie. BUM!!! BUM!!! BUM!!! Trzy zawleczkowe walnęły prawie w tym samym czasie. Oni rzucają coś swojego i wchodzą. Jestem z ibou na Prost wejścia za małym filarkiem. Wchodzą i strzelam z colta. Kogoś trafiam. To między innymi Kuba, który upada efektownie. Wtedy nie wiedzieliśmy, że my padło kolano i dlatego taki efektowny upadek. Na szczęście nic się nie stało poważnego. Reszta wybija nas i zajmuje budynek. Teraz muszą złożyć bombę. Zrobić zdjęcie wyświetlacza i przesłać do nas by zakończyć misję. Udaje im się.








Przed snem…


W rannej zasadzce na punkcie drugim…


Przemykają w oddali…

Wracamy. Zebraliśmy co mieliśmy do zebrania i wracamy do ambasady. Tam kończymy oficjalnie pierwszą część czyli Oko Kuguara 3. Wręczamy plakietki członkom Formacji, którzy dotrwali do końca i plakaciki reszcie. I teraz zostało już tylko RC.


Czaja zauważył…


Na straży kolejnego budynku…

PODSUMOWANIE

Jako jednemu z organizatorów, to średnio mi podsumowywać imprezę. Coś jednak wypada napisać. Udała się. To na pewno. Nie wszytko się udało zrealizować, bo jednak dzień za krótki jest. Miało być więcej, zdecydowanie więcej, w tym i rzeczy, dzięki którym udaje nam się pozyskiwać finanse czy też sponsorów a które nie są prawie wcale ćwiczone a powinny. Ale tak to bywa, że nie zawsze wszystko wyjdzie a nie ma co na siłę coś robić byle plan zrealizować. Następnym razem albo na naszych normalnych treningach się to uczyni.


Przygotowania do obrony ostatniego budynku…


Moja niezawodna giwera i ja jej pan – wesja na fb


Nadchodzą…

Trzeba podkreślić rolę Marcina jako głównego sprawcy całego zamieszania, bo najwięcej pracy i czasu włożył by to się udało i przebiegało tak jak przebiegało. Ja mu tylko cały czas dokładałem pracy i dokładałem czy to dla Oka czy to do RC. Bieniu, Sascha, ibou i ja mamy jakiś tam wkład, ale największy wkład jest ze strony onego rzeczonego Marcina. I pozdrawiam jego żonę, dla której mogło to też być uciążliwe w szczególności montaż tarcz a pewnie i inne rzeczy też 


Podchodzą pod budynek…


Uwiecznienie ostatnich chwil…

Najważniejsze, że udało się znaleźć kilku sponsorów, dzięki czemu ta impreza mogła być taka jaka była. Wielkie dzięki za sponsoring 
Oczywiście, następne edycje Oka będą zapewne równie ciekawe, może w innych miejscach, może będą miały inną treści, ale na pewno będą atrakcyjne. Przygotowujcie się do nich tak fizycznie jak i psychicznie. Bo może się tak zdarzyć, że nie powstrzymamy Marcina i spełni swoją fantazję erotyczną by zajechać uczestników ot tak na dzień dobry.


Składnie bomby…


Jest kod… działa…

Nie będę pisał o tych co nie byli albo wybyli, bo to nie ma sensu w swej istocie. Może coś straciliście a może nie. Tego nie wiem. Ja osobiście jestem zadowolony, że udało się Oko przygotować, zrealizować i cieszyć się wraz z tymi którzy byli tam wraz z nami. Tak w dzień pierwszy jak i potem na RC. Mam nadzieję, że i uczestnicy też byli zadowoleni.

Sponsorzy Oko Kuguara 3 & RC Party vol.5:
Delta European Security Academy, KKVLab, Gazeta Powiatowa - Wiadomości Oławskie, V2 Militaria

Fotki z Oka plus fotki z RC:

[link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum Samodzielny Oddział Szturmowy "RAVEN" Strona Główna -> Wrażenia, relacje etc. Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1


Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB Š 2001, 2005 phpBB Group
Theme bLock created by JR9 for stylerbb.net
Regulamin