Forum Samodzielny Oddział Szturmowy "RAVEN" Strona Główna
  FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy  Galerie   Rejestracja   Profil  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  Zaloguj 

Dien Bien Phu - Raszówka 21.08.11

Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum Samodzielny Oddział Szturmowy "RAVEN" Strona Główna -> Wrażenia, relacje etc.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Autor Wiadomość
Yaro



Dołączył: 14 Maj 2008
Posty: 313
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: wrocław/bielsko

PostWysłany: Czw 9:40, 25 Sie 2011 Temat postu: Dien Bien Phu - Raszówka 21.08.11

Dien Bien Phu – Raszówka 21.08.11

Od pewnego czasu panuje moda na robienie imprez asg o podłożu historycznym. Niestety większość tych imprez ma tylko nazwę, bo samo działanie, scenariusz nie ma już żadnego powiązania z jakimiś faktami historycznymi. I podobnie jest ze stylizacją uczestników, bo o rekonstrukcji trudno tu mówić. Ale niektórym wychodzi to całkiem dobrze czy to w stylizacji czy też w próbie odwzorowywania faktów historycznych i nie chodzi tu już o to, że przebieg działań ma być dokładnie taki jak w realnych zdarzeniach a wynik z góry znany. Tak akurat przynajmniej w asg się nie dzieje i bieg historii w potyczkach ersfotowych czasami jest zmieniony, to najlepszym przykładem są coroczne Ardeny w łódzkim, gdzie rok temu Niemcy Bastogne zdobyli ale już w tym nie dali rady a co będzie za rok tego nikt nie wie…


Pod ambasadą…


W tle wietnamskie wojska..

No, ale wracajmy do tejże imprezy. Historycznie siły Wietnamskie skopały dupę francuskim wojakom, na umocnionych pozycjach. Fakt, wojska Wietnamu miały przewagę, no ale kto powiedział, że ma być sprawiedliwie.


Resp który nie był respem


Goood morning Vietnam..!!! I dj Taps


Strażnik JP3

Jadąc na tą imprezę nie oczekiwałem, że coś musi być zgodnie z realiami historycznymi. Miało być sporo ludzi, bo ponad 200. Więc walki mogły być ciężkie i zawzięte. Dowodzeni obu stron, to nie przypadkowi ludzie a znający świetnie teren starzy wyjadacze. Więc mogło być ciekawie.


W drodze przez dżunglę do sztabu


Obrona sztabu…

My, czyli ludzie z Plutonu trafiliśmy do oddziału Echo po stronie francuskiej. Oczywiście by jak najbardziej zbliżyć się do realiów, przywdzieliśmy mundurki oliv, które najbliższe były kolorystycznie tym czasom. Nie był to jakiś problem, gdyż większość Echo to ludzie stanowiący sekcję Nam w Plutonie. Ledwie dekadę z haczykiem późniejsze wyposażenie niż to którego używano w okresie tej bitwy. I oczywiście nie ten kraj. No, ale nie ma co być za bardzo drobiazgowym. I tak w zasadzie jeśli idzie o stylizację to mieliśmy bliżej do tych czasów niż ludzie w ucp czy multichłamie (bez urazy oczywiście). Z satysfakcją mogłem zobaczyć, że i po stronie Wietnamu byli ludzie wystylizowani na wraże wojska. W podobnej ilości co u nas, niestety. Bo patrząc na stylizację, to niestety kiepsko. Ale też i nie liczyłem, że ludzi się wykażą jakąś inwencją, skoro org nie kazali, to po kiego sobie życie utrudniać. Co trochę dziwi, bo w wielu imprezach przebieranych ludzie jednak potrafią. No, ale trudno… I bez stylizacji można się bawić.


Rusz na skrzyżowaniu był spory…


Khtulhu prowadził gdzieś swoich ludzi… dokładnie nie wiadomo gdzie, ale do przodu…

Po odprawie ruszamy w stronę repa. Miał być w budynku. Okazało się, że jest w lesie za budynkiem. Daleko czy nie, akurat nie miało znaczenia. Mamy założyć bazę/sztab. Jest namiot, który ma pełnić tą rolę. Idziemy za resztą i docieramy do miejsca gdzie mają rozbić obóz. Mamy teraz bronić sztabu jakoś przez pół godziny czy coś.


Wraca Taps ze zwiadu…


Zamaskowany Radziej na straży skrzyżowania i sztabu

Gelmir – dowódca Echo bierze nas i idziemy drogą na pierwsze skrzyżowanie. Tam zajmujemy pozycje obronne czekając na zmasowany atak wietnamskich bojowników o wolność dla komuny. I czekamy. A tu jakieś oddziały sobie idą na patrole. To w stronę ambasady większa grupa prowadzona chyba przez khtulu. To w inne strony inne tam oddziały. No ruch jak na prawdziwym skrzyżowaniu i czuję się przez chwilę jak ta Zosia, Marusia, stojąca i dyrygująca ruchem na drogach w Czterech Pancernych Smile


Teeee…ale gdzie my jesteśmy..?


Zgrupowanie przy skrzyżowaniu

Cisza i spokój. Z daleka widzę, że oddział kierujący się w stronę ambasady w połowie drogi zatrzymał się i wykonuje gwałtowne i nerwowe ruchy w różne strony a aegi skierowane do ziemi lufą zaczynają skanować przestrzeń. Kontakt! No może coś się będzie działo. Melduję dowódcy co i gdzie widzę. Z prawej słyszę jak zaczyna się strzelanie z kierunku gdzie miał być nasz budynek respa. Słychać też strzały z kierunku wieży ciśnień. Znaczy wojna! Chwile potem odział z drogi zaczyna się wycofywać w naszym kierunku. Patrząc i widząc gdzie strzelają, wychodzi na to, że wróg zbliża się z obu stron drogi. Dochodzą do nas i na skrzyżowaniu robi się teraz tłoczno. Gelmir zarządza wyjście w las w kierunku na wieżę ciśnień. Mamy zrobić zwiad i ewentualnie związać wroga ogniem i zablokować, opóźnić i wycofać się w razie W. takoż czynimy. Wchodzimy w las zaraz koło skrzyżowania i idziemy w kierunku na wieżę, ale początkowo wzdłuż drogi. Z lewej na drodze słychać już podchodzących Wietnamców. Ale powoli się skradamy. Taps z Radziejem idą na szpicy. Ja zamykam. Co chwila postój i słuchanie, kto przed nami. I znowu do przodu. Kontakt!!! Seria z SAW-a Radzieja przerywa ciszę i skradanie. Ja wpadam do jakiegoś dołu. Co mnie przed niczym nie ratuje a tylko powoduje, że się musze wydrapać z dziury. Taps z Radzieję strzelają i strzelają. Gelmir tworzy linię obrony. Po chwilę przesuwamy ją w prawo. Zajmuję pozycję za jakimś korzeniem. Widzę snajpera. Z prawej mam Radziej, który zza drzewa sieję co chwila w kierunku wieży i jakiś przeciwników. Jeszcze bardziej w prawo jest wysunięty Taps i też się odgryza. Nie wiedzę tamtych przeciwników, ale mam swojego. I strzelam mu sobie raz za razem. On się odgryza i tak sobie przez chwilę naparzamy. Dwa magi poszły i daje spokój. Nic nie dochodzi a amunicji mam ograniczona ilość. Wiem gdzie jest, może podejdzie. Z lewej koło mnie jest JP3. Gdzieś dalej są Gelmir, Rizo i Piekielnik. Też walą do wroga. Ja słyszę tych z drogi a do nich wali nasza lewa flanka i całkiem dobrze sobie radzą. Co chwila ktoś kogoś zdejmuje. Na razie jesteśmy bez strat. JP3 też wali. Nie wiem czy trafia.


Kontrolujemy otoczenie sokolim wzrokiem…


I skrycie przemieszczam po ostępach dżungli

Mamy teraz prawie wojnę pozycyjną. W sensie my mamy pozycje a wróg z prawej strony a owszem z lewej próbuje się przemieszczać i zostaje zatrzymywany. Co jakiś czas jest cisza co jakiś czas następuje wymiana ognia. W końcu dowódca decyduje, że wycofujemy się do budynku za nami. Ja mam zostać przez 5 min i jak się uda wyeliminować tych co raczyli by pójść za nami. Spoko. Mam fajną pozycję. Wróg jest tylko przede mną i z prawej strony. Zostaje a reszta pomyka do budynku. U mnie cisza. Za to pod budynkiem zaczyna się jakaś regularna bitwa. Nie wiem kto z kim. Ale słyszę, że z dwóch stron moich przyciskają. Ktoś dostaje nawet. Widzę jak się wróg z naprzeciwka przemieszcza i wycofuje. Z prawej nic, zero aktywności. Ruszam wspomóc swoich. Na miejscu okazuje się, że to walka była z jednym z naszych oddziałów. Tak się też zdarza. My ruszamy drogą w kierunku jakiegoś budynku. Po chwili wchodzimy w las by wspomóc SAS, który coś szturmuje lub kogoś. Widzimy flankującego wroga i wymiatamy go by nas od tyły nie zaszedł. Dochodzimy do drogi koło jakiegoś budynku. Spotykamy tam Pretoriana. Dostajemy zadanie ochrony flag, które należy dostarczyć do Sztabu. Na razie tylko na nie czekamy. To tu, to tam pojawiają się jakieś wrogie jednostki ale są skutecznie przeganiane. Dookoła toczą się jakieś walki. A my czekamy. W końcu flagi są i ruszamy do sztabu. Bez jakiś rewelacji i kontaktu z wrogiem.


Prawie surykatka…


W oczekiwaniu na flagi


Gelmir z klamką jak padła bateria…


Gdzieś w lesie na posterunku

Sztab, jak sztab. Namiot rozbity. Jest telefon polowy. Jest Vyderka, naczelny dowódca naszych sił. Rozbijamy się małym lasku koło sztabu. Ledwie udało się walnąć cielskiem na ściółkę a tu atak na Sztab. A człowiek się dopiero zaczynał ładować i odpoczywać. Zasrane małe żółte diabły… Jednak jako weterani niejednej bitwy spokojnie siedzimy i czekamy na rozwój wypadków. Obrońcy przed nami jakoś sobie dają rady. Ale skoro byli jedni to mogą być inni w szczególności, że od strony torów można blisko podejść. Przemieszczam się trochę do przodu i leże na linii prześwitu sosenek. Jak będę szli tędy jest szansa że pójdę. Ale słyszę głosy jakieś kierunku torów. Patrzę i widzę postać jakąś w krzakach. Nie wiem swój czy obcy, ale celuję i strzelam i ta postać też strzela. Nie trafiamy. Przemieściłem się lekko w bok z pozycji bez osłony na inną pozycję bez osłony. Znowu strzały. Nie odpowiadam bo nie słyszę. Dostaje Radziej i schodzi bo to jego druga rana. Po chwili i ja dostaję po główce. Medyk! Jest niedaleko. I próbuje podejść i obrywa. Na szczęście jest i drugi, ale nasz może się uleczyć co czyni i już poprzez pełzanie zbliża się i leczy i mnie. Po chwili mogę się wycofać. Mamy wroga przed sobą i co chwila sobie coś tam strzela i my strzelamy. Powtórka z rozrywki. Wraca Radziej w międzyczasie i próbuje zajść paskudę z boku. Dociera nawet na wysokość torów i donosi o obecności wroga. Na razie go specjalnie nie widać. Ja sobie schodzę na plac przed Sztabem. Kontakt na pierwszej! To ktoś z naszych. I zaczyna się strzelanie. Wbiegam na jakiś pagórek i widzę że są… strzelam i strzelam i strzelam. Ktoś może i dostał bo ktoś nawet krzyczy, ale czy ode mnie czy jeszcze kogoś to nie wiem.


Radziej i jego SAW – siewca zła…


Jest flaga można dymać do sztabu…


Panie, a na Grunwald to tędy..?


Eskorta flag… tylna straż…


Samotna Marusia na warcie na skarpie… gdyby nie mundurek można by się poopalać…

Znowu cisza. Zmieniamy trochę pozycję. Jakaś grupa schodzi z obrony Sztabu. Zajmuje miejsce na górce. Trzeba doładować się. Doładowałem magazynek podnoszę główkę nad wał a tam wróg idzie sobie grupką. Replika w górę i kilka strzałów i pusto. Niepełny mag był. Ale klamka leżała obok, to strzelam. Nasi tez walą. Rizo wali z boku górki. JP3, Piekielnik z mojej lewej strony. Pojawiają się ludzie z RMC i też się udzielają. Jeden dostał. Reszta nawiała. Schodzę z wału oddając go kolesiowi z bronią wsparcia. Ten może serią. Ja sobie z prawej strony laskiem podchodzę. Może kogoś upoluje. Nie upolowałem, bo zwiali chyba a nasz chief wzywa wszystkich z Echo. Nowe zadanie. Idziemy na budynek 14/24, który mamy zająć. Duża grupa. Powoli, nie śpiesząc się. Plan jest by podejść jak najbliżej i zająć szybko z bliska i bez strat. Jesteśmy na wysokości małego budyneczku koło drogi. Widać wroga, ale jeszcze nas nie zobaczył. To była krótka chwila gdy nas nie widział. Bo nagle jeden z idących z nami ludzi w mulicośtam jak nie wyskoczy z SAW-e a nie zacznie prać długimi seriami, to skończyło się zaskoczenie. Cóż, mistrz współpracy i działania w grupie i zdobywca medalu za działanie z zaskoczenia z przytupem długo nie poszalał, bo ktoś go po prostu odwalił ot tak… Wersja na rambo sprawdza się tylko w filmie ;-p. Poszło się jebać zaskoczenie, trzeba teraz tyrać. Idziemy za budynkiem w las równolegle do drogi. Reszta zajmuje ludzi w budynku. Ja, JP3 i Gelmir zbliżamy się krzakami jak najbliżej do budynku. Uwaga wroga skierowana jest na hałasujących odo strony skrzyżowania. Idę na szpicy i zdejmuję jednego a potem drugie koło budynku. Widzę przez prześwit budynku, ze za nim także ktoś się czai. Strzelam. Ktoś dostaje, ale jest tam więcej ludzi. Do strzelania dołącza Gelmir i JP. Jesteśmy tak blisko, że dzieli nas tylko droga. M16 na plecy, w łapę biorę colta, drugie pożycza Jacek i pod osłoną chłopaków biegiem podbiegam do budynku. Schodkami do drzwi, wpadam a w budynku pusto. Widzę po drugiej stronie jakieś postacie w trawie. Walę z obu klamek. A co! Nie wiem czy trafiam, jednego chyba, a ze dwóch się chowa do jakiejś dziury. Wracam do swoich i ich poganiam. Zaczynają wchodzić ludzie do budynku i nagle dostaję kulką. Peszek. Tak to jest jak nie ma ścian w budynku. No to mój pierwszy resp. Reszta zdobywa budynek. I zajmuje pozycje obronne. A ja sobie śmigam na respa.


Z gory upatrzone pozycje obronne…


Rilax w sztabie gdy ktoś go atakuje…


Sztab a grilla ktoś zajumał…


Brzoza, brzoza ja sosna nie słyszę cię wcale…


Na posterunku…


Resp jest krótki, bo tak akurat się wyszło z czasem. I wracam tam gdzie mnie trafili. Nasi tam jeszcze są. Docieram na miejsce. Razem z Radziejem mamy obsadzić zewnętrzną stronę budynku od strony wzdłuż drogi prowadzącej do budynku 13/22. Zalegamy sobie w krzaczkach z Radziej jakieś 20 metrów od budynku i czekamy. Słyszymy głosy i strzały z budynku 13/22. To na pewno nie nasi. Nic to, my czekamy. W końcu ktoś z budynku próbuje wskoczyć w krzaki po naszej stroni i zostaje skarcony SAW-em. Dwóch mniej. Widzimy że przez las przedzierają się kolejne osoby. podpuszczamy ich blisko i znowu SAW w akcji. Kolejnych kilku a i ja osłaniając też jakiegoś trafiam. Potem i kolejnego. Nagle zza nas z budynku zaczynają strzelać w naszym kierunku. Jedna seria. Druga. Dostaje Radziej. I schodzi. Kilka strzałów przelatuje koło mnie. Krzyczę, jeśli tak można nazwać głośny szept do Gelmira przez radio by uspokoił tych na piętrze. Kilka razy tak i się uspokoiło. Podchodzą następni. M16 gotowe, szybka zmiana maga na pełny. To tylko 20 kulek. Drugi mag w ręku, gotów do zmiany. A dwa na trawie, bo wyciąganie na szybko z bandoliera nie jest nigdy szybkie. Colt, też leży gotów, w razie W. Podchodzi jeden a dwóch idzie lasem. Strzelam. No, nie za pierwszym razem ale trafiam. Zmiana maga. Strzelam do kolejnego za drzewem a tu niestety bateria zaczyna padać. Fuck! A mogłem naładować, bo trzy imprezy na jednym ładowaniu to jednak może być przesada. Colt w łapę i walę. Kilka strzałów, koniec. Szybka zmiana maga i znowu. Trafić nie trafiłem, ale trzech ludzi jest zablokowanych. Trzeba się wycofać. Próbuję jeszcze z emki i strzela, ale tylko kilka strzałów i pada więc w nogi. I dostaję strzała z budynku od swoich. Tyz piknie Razz


Idziemy zdobyć budynek…


I już na schodzach i chata jest nasza…


JP3 osłania wejście…


Taps się zbliża… będzie rzeź…


Idzie wsparcie…


Dla mnie to w zasadzie koniec. Została chwila do końca więc jeszcze obserwuję jak nasi walczą. Widzę jak ginie Gelmir i dołącza do mnie w oglądaniu co się tez będzie dziać. Jesteśmy w okolicy budynku a potem na skrzyżowaniu do końca rozgrywki. Co następuje w miarę szybko.


Colt w łapie i do przodu…


Chata jest nasza


Z prawej czysto, z lewej czysto… posprzątane…

PODSUMOWANIE

Zarzucić organizatorowi nie ma w zasadzie czego. Na upartego mógłby się pewnie przypiąć do jakiś pierdół, ale to bez sensu. Co najważniejsze, to starał się zrobić z tej imprezy coś co mogłoby uchodzić za zgodne z historią a to duży plus. Budynki były oznaczone jak miejsca umocnione w prawdziwej historii. To było fajne. Nie wiem czy kolejność i forma ataków/obrony była utrzymywana w tej kolejności, ale to już nie ma znaczenia dla samej imprezy, bo uczestnicy i tak by to zmienili w trakcie działań.


A może są za rogiem…?


To był ten zły, strzelał do naszych…

Co ważne, podobały się użyte rekwizyty, czyli namiot, telefon polowi. Fajne gadżety. Nie miały wpływu na rozgrywkę, ale fajnie wyglądały a namiot słuszny cień dawał.

Osobiście ubolewam nad brakiem większej stylizacji. Było by bardziej klimatycznie a tak cóż… strzelanie jak strzelanie. Poza tym bardzo pozytywna impreza. Co do t1000, to ich ilość nie była jakaś specjalna i w zasadzie mógłbym powiedzieć że marginalna. Gorzej z opcją strzelania na auto. Po obu stronach niestety takie rzeczy się zdarzały i nie były to akurat repliki z kategorii broni wsparcia. Ale tak czy inaczej była to dobra impreza. Osobiście się jakoś nie zmęczyłem. Coś tam się pochodziło, trochę pobiegło i już. No i postrzelało, co jest przecież głównym celem tego typu imprez i to cieszy. Wrażenia pozytywne. A nawet bardzo pozytywne.


Skradają się złe komnisty…

]
Zdarzyła się i komunistka…

I w zasadzie to jednak się do czegoś przywalę. Choć to po prawdzie mało znaczące jest i może dlatego. To chodzi o te oznaczanie replik, które mogą strzelać seriami. I były to zazwyczaj repliki broni wsparcia z tego co wiem, chyba, że jeszcze jakieś tak oznaczano, ale to byłaby już przesada… Po co oznaczać tego typu repliki jak one zazwyczaj singla i tak nie mają, to raz a po drugie są charakterystyczne dosyć, by się nie pomylić. Dla mnie to takie robienie coś z niczego, bo niczemu to nie służyło. Ot, zaznaczenie, że jakaś replika może wejść do budynku, np. peem poniżej 350fps to ma sens, w przypadku peemów, które mają już nawet stockowo ponad 400fps. Ale serie dla broni wsparcia, to już średnio kumam. Ale to w zasadzie szczegół jest.

Pozdrawiam uczestników po obu stronach oraz organizatora za wkład pracy i udaną imprezę Smile

Fotki:
[link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum Samodzielny Oddział Szturmowy "RAVEN" Strona Główna -> Wrażenia, relacje etc. Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1


Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB Š 2001, 2005 phpBB Group
Theme bLock created by JR9 for stylerbb.net
Regulamin