Forum Samodzielny Oddział Szturmowy "RAVEN" Strona Główna
  FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy  Galerie   Rejestracja   Profil  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  Zaloguj 

21-22.08 - Raszówka 24h

Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum Samodzielny Oddział Szturmowy "RAVEN" Strona Główna -> Wrażenia, relacje etc.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Autor Wiadomość
Yaro



Dołączył: 14 Maj 2008
Posty: 313
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: wrocław/bielsko

PostWysłany: Wto 13:34, 24 Sie 2010 Temat postu: 21-22.08 - Raszówka 24h

Raszówka 24h – 22-23 sierpnia

Dla nas, połączonym siłom trzech ekip w szczątkowych składach (Raven, FoxHound, Deadline) ta Raszówka zaczęła się już w piątek. Taka koncepcja padła na dwa, trzy dni przed i 8 osób wylądowało w nocy integrować się cokolwiek, pogadać i spędzić noc w klimatyzowanym hotelu klasy „Z” Ambasadzie. Dołączył do nas Taps, który był przed nami, ale on ma blisko do tego miejsca. Rozmowy były rzeczowe i owocne do pewnego momentu uzupełniania elektrolitów we krwi, ale zabawnie było cały czas, bo w końcu w mniej więcej tym samym gronie już od jakiegoś czasu się szwendamy po imprezach i też razem tworzymy już pewnego rodzaju formację w której szeregach bawimy się całkiem dobrze, bez względu gdzie, kiedy i jak bardzo mogłaby być zepsuta impreza przez organizatora (rzadkość) czy uczestników (ci talent do tego maja większy).



Hotel Ambasada – wysoki standard

Tak więc spaliśmy sobie słodko a przynajmniej ja spałem, do czasu aż mnie o 5 rankiem sam główny organizator raczył był obudzić końmi mechanicznymi pod maską swego samochodziku schowanymi. On poszedł sobie w las, a ja zasnąć już nie mogłem a pobudka dopiero na 8 wyznaczona była. Do tego pięterko niżej jakowyś niedźwiedź spać raczył, bo takież mruczenie dochodziło, że ściany wibrowały. Więc o spaniu można było jakimś głębszym pomarzyć Razz



Najważniejsze to dobrze wyglądać…



Feldmarszałek sił Nato – Wolf

O 8 wygoniliśmy się na parking zgodnie z zaleceniem orga. Niestety hotel nie oferował śniadania, więc trzeba było samemu coś sobie zorganizować, ubrać cały szpej i zorganizować się jakoś. Dojechała reszta naszej formacji zbrojnej. I po dotarciu na wartownię byliśmy gotowi do wszelakiej akcji.



Kobiet było wyjątkowo sporo po naszej stronie, to cieszy…



Odprawa na wartowni

Odprawa jak to odprawa, raz krótsza, raz dłuższa. Najwięcej czasu zabiera jednak sformowanie oddziałów i wyznaczanie dowódców. W siłach Nato stanowisko Feldmarszałka obejmuje Wolf, w końcu Nato a więc siły wielonarodowe. Nasz oddział Alfa wyznaczył Radzieja na dowódcę a Cerana i mnie na sierżantów  Było nas coś koło 14-16 ludzi i staliśmy się na początku grupą rozpoznania.



Wymarsz wojsk Nato w celu założenia Bazy/Sztabu



Idziemy…



Czasami się I uklęknie na chwilę..

Zadanie pierwsze, to założenie Bazy HQ czy też Sztabu. Sformowaliśmy oddziały i ruszyliśmy. Jako, że rozpoczęła się już impreza, trzeba było być czujnie, bo ludzie z początku to mają nadmiar sił i gotowi się zlecieć od razu by sobie postrzelać. W dodatku gdzieś w okolicach naszej bazy miała być i baza nieprzyjaciela a dodatkowym utrudnieniem było to, że nie dość, że mieliśmy limit kulek, to jeszcze zanim mogliśmy rozpocząć nasze działania trzeba było rozwalić a wcześniej zlokalizować jakieś maszty radiowe. Nic to, idziemy zakładać bazę. Po nasypach wzdłuż torów śmigamy do bliżej nieokreślonego miejsca. Co jakiś czas przerwy, bo coś ktoś usłyszał i ponownie wędrówka.



W bazie…

Docieramy na miejsce. Rozkładamy ckm-y i obsadzamy je ludźmi. Baza jak baza. Nic specjalnie szczególnego. Nawet średnia do obrony, ale też i atakowanie jej, to nie będzie jakaś kaszka z mleczkiem. Oczywiście jak ktoś ją znajdzie. To jednak spore tereny zielone i nawet kompania jakb chciała mogłaby zniknąć całkiem skutecznie.



Wymarsz na maszty – dowódca Alfy, kpt. Radziej

Wolf wzion i przeczytawszy rozkazy przydzielił Alfie zdobycie masztów i ich wysadzenie. Jako wsparcie dostaliśmy Betę i Charlie. Po uściśleniu kto, jak i dlaczego poszliśmy. Oczywiście nie najkrótszą i najprostszą trasą. Z danych mieliśmy wiedzę gdzie mniej więcej są te maszty. Ale tez niedaleko miał się znajdować sztab wroga więc uznaliśmy że:
a. Nie możemy iść droga na wprost i głównymi ścieżkami, bo możemy się natknąć na ichni sztab
b. Droga na wprost lub z przybliżonego kierunku jest niewskazana, bo sugerowała by gdzie znajduje się nasza Baza.
c. Pójdziemy na około i zaatakujemy od przeciwnej strony.



Alfa 1 – zwiad na czele…



Alfa 2 – też idzie…

Jak ustaliliśmy, tak tez zrobiliśmy. I szliśmy, i szliśmy a Herr General nas poganiali i poganiali a dobrze, że nie poszedł z nami, bo pewnie by nas jakąś pałą lał po grzbiecie cedzą przekleństwa, których echa tylko przez radia można było usłyszeć. A my tu się przedzieraliśmy jak przez busz jakiś a słońce napieprzało mimo wczesnej godziny zdrowo. I jakieś krzewy, drzewa, chwasty i tylko wilków brakowało. Byliśmy na innym kanale i nie wiedzieliśmy co robią inni, ale w końcu i do nas dotarło info, że szczupły z Walkerem bronią się i oczekują na wsparcie. Wsparcie dzielnie się przebijało. Ale by się jakieś maczety przydały, ale nie… Nikt nie zabrał a nożykami, to pewnie do rana byśmy się przedzierali przez krzaki i drzewa. Po drodze zostawiliśmy Betę, która miała nas osłaniać w trakcie ataku.



Chwila przerwy…

W końcu i my po odgłosach strzelania dotarliśmy w pobliże budynku nr 7 gdzie odnaleźliśmy dwie zguby w swoim Alamo  Niestety część naszego TF-u padła siekąc wroga gdzie się dało i jak się dało. Ale załatwił nas ogień z budynku i flanki. Cóż, czasami trzeba zginać choć głupio jak od wroga, który akurat nie przestrzegał zasady, że nie strzela się z długiej w budynku. Gościa a raczej gości dopadliśmy, co akurat nam już życia nie przywróciło. Pozostało dymanie na respa na trójce. Po drodze spotkaliśmy malarzy, który nam prawie na respa się wbijali. Bardzo mętne oczęta miał jeden z kolesi jak podniósł maskę i patrzył na nas swym cokolwiek dalekim wzrokiem a na uwagę, że chyba się maski nie podnosi raczył odrzec, tak lekko przeciągając wyrazy jak po spożyciu pewnej ilości napojów niekoniecznie gazowanych, których szklaneczki na rampie sobie w odpowiednich proporcjach nalane stały (tak na oko steczka Razz ) – nooo przeeeecież to zaaabaawa... Potem się gdzieś tam w krzaki zatoczył i znikł. Ot, widać i w paintballu są tacy co wiedzą ile mogą wypić 



Resp…



Koniec przerwy…



Kontakt z wrogiem



Zrywamy kontakt…



Czujni I zwarci czekający tylko na znak/sygnał…



Znowu w Bazie – ktoś w obiektyw wejść chciał

Pobyt na respie nie trwał długo, ot zjeść coś, wypalić fajkę pokoju z innymi i ponownie w drogę. Najpierw do bazy. Po drodze kontakt i sruuu, poszły serie… Po chwili drugi na wysokości piątki. Krótki atak dwójkami a potem odbicie w stronę wału i torów i do Bazy. Docieramy bez strat. Ale w dalszym ciągu maszty nie są zdobyte. Więc ponownie idziemy na nie. Trochę skróconą trasą, bo już są mniej więcej zlokalizowane. Nie ma nas wielu, ale w terenie są inne oddziały. Zaczyna brakować kulek. Limit to limit a zapas w zrzucie. A zrzutu nie można podjąć do czasu zdobycia anten. Kolejny kontakt. Punkt oporu. Prawdopodobnie to właśnie te anteny. Pewnie minęlibyśmy je jakby do nas nie wygarnęli. Kolejni zabici, ale teraz już nie stoimy tylko naprzód. Flankujemy z prawej i wybijamy obronę wzniesienia. Tymczasem od tyłu zachodzi nas jakiś oddział. Na szczęście Marcin wybija ich po kolei, tak coś z 10-15 osób. Jednemu który się przedarł prawie pod wzniesienie-okop posyłam seryjkę i na repsa goł  Maszty zostają zniszczone, czas na zrzut amunicji. Oddział po nie wysłany zniknął w eterze. My podążamy w kierunku terenu zrzutu i natykamy się na wroga. Odskakujemy za drogę głębiej w las a w okolicach budynku 10 jest chyba miejsce zrzutu.



Idziemy na maszty kolejny raz…



Smutny Cubano… wroga nie widać, nie słychać i do kogo tu strzelać…

Teraz jesteśmy już razem z Herr General Wolf. On ma łączność z grupą która znalazła amunicję. Chcą iść dalej po zrzut ruskich, ale nam bardziej potrzebna jest amunicja. Poprzedni kontakt i jego zerwanie prawdopodobnie mieliśmy z grupą Delta, która podjęła zrzut. Ale pewności nie ma. Mają nas znaleźć, ale im się to nie udaje. Wysyłamy dwie osoby, by ich przyprowadziły. Nawet nie minęło 5 min odo ich wyjście i zaczyna się strzelanina. Nasza dwójka wpada na wroga. Wycofują się i my także. Poruszamy się wzdłuż głównej drogi. Po drodze, na szczęście spotykamy oddział który ma amunicję, no, teraz można jakby co poszaleć.



Czekamy aż dojdą ludzie ze zrzutem amunicji



Bombka na tyłku iuny 



W drodze na kolejny bunkier

Kolejne zadanie, to jakiś bunkier. Przedzieramy się w jego kierunku. Jeden oddział ma zająć wroga sobą i odciągnąć jego uwagę. A my zaatakujemy od tyłu. Udaje się zająć szturmem jeden bunkier, ale z drugiego dostajemy się pod mocny ogień nieprzyjaciela mając straty wycofujemy się na drugą stronę drogi a stamtąd przemieszczamy się do budynku nr 16 z którego prowadzimy ostrzał bunkra przy jeziorku. Z marnym skutkiem niestety. A czas leci…



Strzelający na araba wojownik

Zmiana planów i dajemy na radar przy budynku nr 19. Się zbunkrowali w środku. Chłopaki z mocniejszymi replikami dają osłoną a reszta szybkim natarciem podbiega do ściany. Ja i szczupły klamki w dłoń i wbijamy do środka. Marcin i iuna nas osłaniają, kto jeszcze jest blisko, to tego nie wiem. Z daleka na pewno kilka osób. Czyścimy parter z jednej strony. Dochodzi do nas iuna. Wychodzimy na zewnątrz, by obejść. Dochodzimy do okna na skraju budynku skąd słychać głosy i strzelanie. Szczupły się wychyla strzelając i dostaje serią. Po chwili chcąc wyjąc kolesia, i ja próbuję klameczką przez okienko i tylko widzę unoszące się ręce z kałachem a w zasadzie lufę z tłumikiem i sruuu… poszła seria… Na szczęście tylko jedna kulka raczyła się w policzek wbić…



Rany wojenne koi 7days



Na respie może być czasem ciekawie

Kurde, tak się nie robi. Nie żeby jakoś bolało ale coś jakbym przeciekał. Może koleś kucał czy co? Wchodzę jako trup a tam w budynku pod oknem jest dołek w którym stoi i żeby strzelać to musi rączki do góry podnieś… Na uwagę, jego odpowiedzią jest zdanie, że on nigdy o takiej zasadzie nie słyszał. Opornie bardzo podawał swojego Nicka, pewnie z wrażenia mu się zapomniało. W zasadzie to mógł i szczupły reagować bo tak samo do niego oberwał. Ale że w trakcie pobytu malarzy przeniesiono respa na do budynku 10, więc było niedaleko, toteż nie chciało mi się robić zamieszania.. Ja bym w takiej sytuacji pewnie przeprosił i zszedł, ale kolega raczej się nie przejął za bardzo. Chyba jestem za łagodny, ale dobrze, że się jakoś chłop nie rzucał i nawet nie zaprzeczał, bo co jak co, ale chamstwa nie zniosę. Fotkę, nawet niczego sobie ma, jakby co 



Wysadzenie zdobytego bunkru przy jeziorku

Cóż. Kolejny resp i wypadam z łańcucha dowodzenia. Po respie wracamy na bunkier i atakujemy go, i atakujemy… długo się tam broniły chłopaki ale w końcu i ich się wybiło. Szczupły zakłada ładunki wybuchowe do niezłej beczułki, która iuna nosiła przypiętą do tyłka  Podpina kabelki, schodzi po szczebelkach i umieszcza bombę w dole. Potem podpięcie do detonatora i wciśniecie przycisku, i… Nic! Dupa a nie eksplozja, która miała wybić resztki okien w okolicy. No jakiś wybuch być musi. Ceran daje petardę, odpalenie o draskę i sruu w dołek… Kilka sekund oczekiwanie i kolejny zawód… No złośliwość jakaś. Ostatnia petarda. Odpalenie, rzut, cisza… kilka sekund… i… Kabum!!! Walnęło. Jak zwykła petarda, ale zawsze…



Ponownie w Sztabie

Nie wiemy co się dzieje z reszta Alfy i Radziejem od dłuższego czasu nie odpowiadają na radiu. No i gdzie są. Od czasu naszego pierwszego respa tylko szczątkowe informacje do nas docierają. Ja, szczupły, Ceran i Walker wracamy do Bazy. Reszta ludzi idzie na kolejny obiekt, lub idzie na parking z różnych powodów. Przeważnie braki wody dają się we znaki. Bo słonko nie oszczędza a już trochę godzin dymamy. Nawet nie wiem która godzina. Szesnasta a może siedemnasta... Czas leci, kilometry lecą a i kulki też… Sporo strzelania, oj sporo 



W oczekiwaniu na wroga

W drodze do bazy dostajemy się pod ogień nieprzyjaciela. W trakcie strzelaniny ginie szczupły. Wycofujemy się i obchodzimy nieprzyjaciela. Być może to straż jakaś przed wrogim Sztabem. Przez ten zabieg zaczynamy lekko się gubić w otaczającej przyrodzie. Gdzie jest ta baza? Dobrze, że mniej więcej wiemy i trasę ze dwa razy robiliśmy choć nigdy powrotnej. Prawie już w bazie zostajemy zastrzeleni przez zaczajone siły ruskich przed naszą bazą. W pierwszej chwili myśleliśmy, że to nasze straże. Ale nie… wróg to… Wchodzimy do bazy, tam pewne poruszenie, bo chyba i tam nie spodziewano się wroga u bram.



A wróg atakował i atakował i nic…

Wracając do zdrowia, stajemy się obrońcami Bazy - Sztabu. I tak kilka ataków udaje się odeprzeć. Co jakiś czas jesteśmy atakowani, widocznie pozycja Bazy została zlokalizowana. Na szczęście mimo, że nie było nas za wielu, ataki były nie tylko, że nieskoordynowane, to także małymi siłami przeprowadzane. Nasze siły w tym czasie zdobywały Warsztaty i jakieś bunkry a także szukały rannego gdzieś w terenie. A my sobie strzelamy do podchodzących co jakiś czas ruskich a czasem do naszych wracających oddziałów…
Nie wiem jak wcześniej było w Sztabie, bo to pierwszy dłuższy postój w jednym miejscu. Jest już po 18-tej. Z radia dobiegają głosy o zaciętych walkach koło budynku 13 i 14. Nie można się połączyć przez radio z Radziejem, który miał szukać rannego. Lucek walczy, Magda ze swoimi gdzieś walczy. Co chwila słychać głosy o wsparcie a tu nam jeden TF zniknął i nie wiadomo co się dzieje. Tak to bywa jak się baterii nie naładuje w pełni do navcomma Razz Dobrze, że są telefony. Wolf ustala po przerywanym kontakcie z Radziejem, bo zasięg komórek pozostawia wiele do życzenia, miejsce spotkania i co tam jeszcze miał do przekazania, bo przenosimy Sztab na nowe miejsce. Wszystkie jednostki, które nie walczą maja się udać do Bazy w celu osłony transportu. Zbieram się oraz pozostawione rzeczy znajomych i podążamy na nową lokalizację. Maszerujemy powoli wzdłuż wałów w kierunku na zbiornik ppoż. Dotarliśmy bez problemu i bez kontaktu z wrogiem. Rozstawiliśmy warty i ckm-y a w między czasie dotarł Radziej z rannym na noszach oraz pozostałe TF-y. Chwila w bazie i Radziej z Wolfem idą na misję by rozwalić jakieś rakiety czy coś tam jeszcze. Pozostali pilnują nowego Sztabu, bo kto wie co się może zdarzyć.



Ranny znaleziony gdzieś w terenie nasz lotnik kosmonauta

Misja rozwalania bunkrów uwieńczona została powodzeniem. Oddziały wróciły do bazy i wszyscy przygotowują się do obrony Sztabu, w razie jakby co, i do snu. Bo ciemno już jest.
Zostaje naprędce utworzona grupa bojowa w celu przejęcia rakiet na rampie. Jesteśmy ochotnikami. Lepsze to, niż warta w Bazie  Musimy co prawda wpaść na parking z powodów logistycznych i ustalamy miejsce spotkania koło ambasady. Idąc z parkingu widzimy jakiś ludzi, którzy walczą koło ambasady. Nie namyślając się długo, razem z Marcinem, Bombke i Tomim otwieramy ogień do postaci przed nami. Okazuje się, że to nasi. Na szczęście nie trafiamy nikogo. Ale na rampie wróg się czai. Próbujemy podejścia, zostajemy ostrzelani. Ktoś ginie, chyba Łąku albo Lucek. Nie wiem, bo ciemno i nie widać. Skradam się pod rampę. Szczupły i Bombke z klamkami. Jeden bo mu się replika zacięła, drugi bo nie zabrał swojej z Bazy. Ale jest na kilku i powoli zbliżamy się do rampy. Nie udało się nam za bardzo powalczyć, bo Walker likwiduje przeciwnika. Szczupły ginie i wraca na respa przy okazji naprawić replikę. Dostajemy z Luckiem zadanie zorganizować zasadzkę, bo okazało się, że wróg jeszcze rakiet nie przytargał. Cóż, jak trzeba, to trzeba. Zasadzamy się w okolicach rampy, by idących wziąć w krzyżowy ogień. Z której strony by nie poszli idąc drogą, to by nam wpadli pod lufy. Niestety, jakieś zamieszanie związane z zasadami i zostajemy odwołani na respa. Trudno, zdarza się czasem i błąd. Z respa planujemy marszem przez las, powoli przedrzeć się w kierunku budynku 13. Coś tam trzeba wysadzić. Jak trzeba, to trzeba i idziemy.



Poranny okrągły bunkier…

W okolicach budynku nr 4 wchodzimy na drogę. I poruszamy się po niej w kierunku budynku 13, ale nagle za sobą słyszymy ludzi i widzimy jak jakaś grupa idzie świecąc sobie. W zasadzie, to ruskie są tu u siebie, to co się maja szczypać ze światłem. Latarnie nie działają, bo się za prąd nie płaci, ale latareczki są. I idą… No to my w krzaki i zaczajamy się na nich. Ja myślałem, że przepuścimy ich i może końcówkę rozstrzelamy. Ale jak tu nagle Lucek nie wyskoczy aż myślałem, że ich wszystkich aresztuje. Część uznała, że mogli zostać przez nas zastrzeleni, ale okazało się, że to była całkiem spora grupa ludzi i to rozciągnięta. I wywiązuje się strzelanina. Ostro jest  Leci granat nawet. Ale nasz cel, to budynek 13 więc zostajemy wycofani w jego stronę. Ktoś od nas prawdopodobnie zginął, ale nawet nie wiem kto. Na szczęście nikt z ludzi z Alfy.



Rilax w oczekiwaniu na wroga…

Zabezpieczamy budynek. Szczupły odpala petardę. Jest opcja by wrócić a potem spróbować zlokalizować wrogi Sztab. Koło budynku 6 słyszymy sporo hałasu. Pewnie ichni resp, bo jak tyle krzyczą, to pewnie tam. Wracamy tą samą droga która przyszliśmy. Widzimy jakieś światła w okolicy wieży ciśnień. Wtedy nie wiedzieliśmy, że to właśnie tam był wrogi resp a Sztab był właśnie w budynku 6. Na środku skrzyżowania Lucek wpada na dowódcę nieprzyjaciela i wywiązuje się walka. Wycofujemy się do tyłu w kierunku budynku 13. I dostajemy się pod kule wroga, który już tam się znalazł. Giniemy niestety... Nawet nie wiem czy to wróg czy swój nas rozwalił. Ktoś tam z naszych jeszcze żyje i walczy. My idziemy na respa.
Na respie dochodzimy do wniosku, że teraz będzie ciężko coś zdziałać. Wracamy do Bazy, by trochę odpocząć i o 3 w nocy ruszyć ponownie. Na miejscu, każdy próbuje jakoś zrobić sobie legowisko. Sprytniejsi mieli śpiworki, mi się nie chciało iść po niego na parking. Chętnych na kolejne nocne wyjście nie brakuje, ale teraz pora na odpoczynek. I w zasadzie nie było źle, gdyby nie te pieprzone komarzyska. Nawet jak się człowiek jakimiś chustami opatulił, to i tak wrednie i złośliwie bzyczały i bzyczały irytując śpiącego.



Walker łączy się z przestrzenią…

Po 3 słyszę na radiu jak Lucek nawołuje szczupłego, czy idziemy. Ja tam idę, bo zimno jest i to zdecydowanie lepsza perspektywa. Budzę Marcina i potem kolejnych chętnych na nocne spacery. Ale nie… Już nie tacy chętni. Oczywiście reakcja jest – tak, tak, już wstaje. I po chwili się jeden z drugim obraca na drugi boczek i chrapie dalej. Co zrobić, sami poszliśmy na spotkanie z Luckiem. On miał kilku i ruszamy zanim się rozwidni. Trasę już znamy. Kilka godzin temu robiliśmy ją w tych samych uwarunkowaniach. Słyszymy wirujący Radar. Dźwięk dochodzi z okolic rampy. Olewamy to, bo pewnie broniony jest skoro działa. Obchodzimy. Na skrzyżowaniu koło czwórki, zostawiamy dwie osoby, które mają osłaniać nasz atak na koszary. Jakby tak nam obrona Radaru chciała wskoczyć na plecy, to może się zdziwią. Powoli skradamy się do koszar. Widzimy poblask jakiegoś ogniska na piętrze. Pewnie to tam teraz jest ich Sztab. Słyszymy z oddali mocne chrapanie. Gdyby nie ognisko, to te dźwięki skutecznie by zdradziły miejsce postoju. Zabezpieczamy budynek od frontu i z boków i razem z Luckiem wchodzimy do środka. Daję mu glocka, bo niby można z singla, ale trochę mocy w replice ma, a po co. Słyszmy rozmowy na górze, więc plan A, żeby śpiących dotknąć tylko odpada. Ale zawsze można wziąć ich z zaskoczenia. Powoli, krok po kroku wchodzimy po schodach. I pewnie by się udało wpaść i zdobyć ichnią Bazę na krzyku, ale bez strzału, gdy któryś z ruskich wszedł prawie na Lucka. No i dostał strzał i wpadliśmy, wypluwając kilka kulek. Wróg przerażony krzyknął, że oni sobie tam respa zrobili. To nie dobijaliśmy. Na torturach, wyznali, że ich resp był na wieży ciśnień a Sztab jest w budynku nr 6, który zaś my uważaliśmy za resp. No pięknie…



Prawie warta…


Wychodzimy. To teraz może Sztab. Jak śpią tak jak w koszarach, to jest szansa. Podkradamy się pod budynek. Razem z Marcinem i Luckiem wbijamy wpierw ostrożnie na schody a potem szturmujemy puste niestety piętro. Ale są fanty. Zabieramy skrzynkę na rozkazy, żeby mieć dowód naszej obecności. I wychodzimy. Kierujemy się na rampę by zdobyć Radar. Po drodze zgarniamy ubezpieczenie i lecimy, no raczej skradamy się w stronę rampy. Będąc już blisko, okazuje się, że radar stoi w okolicach ambasady. Cóż, i tak ostrożnie sprawdzamy rampę, bo zasadzki zawsze są możliwe. Następnie przez las kierujemy się w stronę dźwięku obracającego się Radaru. Koło niego pusto, więc wysadzamy go i udajemy się w stronę naszej Bazy.
Chwilę przed detonacją Radaru słyszymy inną z okolic Bazy. Może to wróg? Ale słychać tylko detonację nie słychać strzałów, więc może nikt jeszcze nie atakuje Bazy. Wracając spotykamy Walkera, który idzie na respa. W bazie już nie śpią, bo coś się dzieje na skraju zbiornika. Co zrobić, lecimy i my na jego przeciwległy skraj. Tam się zasadził nieprzyjaciel i nas ostrzeliwuje. Trochę trwało, aż zostali wybici. Mocno się broniły chłopy. Pewnie mniej więcej w tym samym czasie co my wyszli szukać naszej Bazy.



Poranek niekoniecznie kojota…

Po neutralizacji przeciwnika, wiemy, że pewnie przyjdą i tak zdobywać naszą już zidentyfikowaną Bazę/Sztab. W zasadzie tylko nieliczni już śpią. Mrozio na przykład się zagrożeniem nie przejął i chrapie. No i Lucek w okopie. W zasadzie może nie okop i nie okrągły stół, ale okrągły okop stał się miejscem pogaduszek. I tak tylko się zastanawialiśmy, że jak w końcu ruskie przyjdą, to nas rozwalą siedzących sobie razem twarzą do środka i wtedy, obudzony, wkurzony Lucjan pokaże im gdzie raki zimują i inne takie.



Atakują znienacka…



Śpiacy Lucek…Jak go obudzą, będzie zły…


Gdzie oni są?



Dowódca zerwał się do kontrataku…

I zaatakowali. Oczywiście znienacka i niespodziewanie. Ludzie się rzucili po swoje repliki i zaczęła się wojna. Nawet Mrozio się obudził i zaczął strzelać, wpierw do naszych a potem i do wroga też. Ostra wymiana kompozytu. Nasi giną. Też i od swoich. Poszczególne punkty oporu padają. Ale i przeciwnicy są wybijani. Nie ma ich jakoś wielu, ale zamieszanie robią. W pewnym momencie dostaję serią przez głowę. Patrzę i jakoś się mało ludzi zrobiło. Idę na respa a ze mną tak z 6 osób. A wcześniej poszły i inne. Tak, że sporo nas zginęło w obronie. Ale tez sporo nas zostało do rana. Na respie się dowiadujemy, że nieprzyjaciel, po trafieniach idzie od razu na parking i jedzie do domu.



I po ataku…



Zbieramy się na lądowisko i do domu…

Hmm… To trochę dziwne i chyba nie tak jak w scenariuszu. Wracamy do Bazy. Wolf mimo wszystko realizuje ostatnie zadanie, bo zawsze ktoś mógł zostać z nieprzyjaciół. Idziemy na lądowisko. Bierzemy wszystko ze sobą i okrężną drogą idziemy na polanę koło budynku 10. Dochodzimy bez kontaktu z nikim. To i dobrze. Chcemy jeszcze sprawdzić kilka budynków, ale dostajemy info od dowódcy przeciwników, że oni skończyli. No to i my też kończymy i idziemy na parking.



Ostatnie podejścia z bronią…

Podsumowanie
Taka inna Raszówka. Jak się coś rozciągnie na więcej niż te kilka godzin niż zazwyczaj, to mimo, że się nie trzeba specjalnie śpieszyć, to jest dynamicznie. Było dynamicznie. Ostro i walecznie. I to po każdej stronie. Trochę zwolniło dopiero w okolicach godziny dwudziestej. Ale też wtedy nasze siły się przeniosły na nową lokację.
Walka nocą, to loteria. I tez potrafiło być dynamicznie i to bardzo.
Ja jestem zadowolony. Moi przyjaciele z teamu także. Było tak dobrze a nawet bardzo dobrze. Trochę milsimowo, bo nachodziliśmy się sporo. I zdecydowanie walecznie.
Oczywiście wynikły problemy. Bo ktoś strzelał z piętra z długiej, bo ktoś robił za T1000, ktoś na araba walił. Taki trochę standard. Było sporo nowych twarzy. Może to dlatego. Nie wiem. Może jestem zbyt łagodny dla tych co naginają zdroworozsądkowe zasady uczciwej gry. Może powinienem kolesia który próbował mi zrobić dziurę w twarzy tak z półobrotu trafić butem w to sami miejsce. Ale jak widziałem, że chłop z wrażenia chyba ma problemy z przypomnieniem sobie jak się nazywa, skąd jest, że o zwykłym „przepraszam” nie wspomnę a wyglądał jeszcze na późne gimnazjum, to nawet krzyczeć mi się nie chciało. Podobnie było z kolegą strzelającym z piętra. Szkoda, że jego kolega okazał się kłamcą, no ale…



Ci, którzy wytrwali do końca z sił Nato…

Poza waśnie tymi dwoma przypadkami, to w zasadzie pozytywnie było. Chamstwo raczej mało spotykane. T1000 na poziomie średnim. W szczególności, że można było czasami samemu się oszukać, jak przez krzaczki kulki np. nie dotarły, bo zmieniły trajektorię lotu. Sam miałem takie przypadek gdy strzelałem i do mnie strzelano. Już myślałem, że jestem trup a tu nic nie czuję a dookoła mnie to się wiórki posypały z drzewa. Ale może koleś obok mnie celował. I może moje kulki tak też trafiały do tych do których ja celowałem przez krzaczki. Gdybym miał pewność pewnie bym wstał i powiedział parę słów, niekoniecznie brzydkich, choć jakiś baran, debil czy inny zwierz czy przypadłość psychiczna mogłaby być w zdaniu użyta.
Brawa dla szczupłego za przygotowanie imprezy. Umieszczeni fantów i skonstruowanie zadań. Było co robić przez cały dzień i w nocy także. Parę rzeczy można by zmienić, jak np. komunikację między dowódcami odnośnie respów, czy też zmiany respów na dzień i na noc.
Może by tak kiedyś taką imprezę na zasadach RC zrobić. Ograniczyło by to zdecydowanie ilość kompozytu w serii. I dzięki temu może bardziej bezpiecznie by było. Ale to może.
Fajnie i intensywnie spędzony czas. Dobrze się współpracowało z ludźmi po swojej stronie a i przeciwnicy byli mocni i zaciekle bronili tego co mieli bronić a kiedy atakowali, to atakowali. To dobre jest. Podziękowania dla ludzi z fireteamów tworzonych na poczekaniu. Dzięki chłopcy i dziewczynki z Alfa (Plutonu). Brawo dla Wolfa za dowodzenie i „względną” cierpliwość.
Mam nadzieję, że powstanie następna taka długa Raszówka. To trochę inne wyzwanie niż te co niedzielę 
Zadowolenie i zmęczenie. To w zasadzie główne odczucia. I tak się powinny kończyć imprezy. Z reszty wyciągnąć może jakieś wnioski, ale główny cel, czyli fun był. I to chyba nie tylko po naszej stronie. Ludzie co prawda jak to zwykle bywa, czasami przeliczyli swoje możliwości i musieli odpuścić. Tak też bywa. Ale spora część została do końca i trzeba im pogratulować. Wieczorkiem tez trochę zeszło s pola walki, ale to było i tak wieczorem. Nie słyszałem by ktoś jakoś w południe znikł. To bardzo pozytywnie. Dobrze, że pogoda była także sprzyjająca choć słonko potrafi pokonać nawet twardzieli. Bardzo pozytywna impreza jak dla mnie i chyba wieli innych.
Więcej zdjęć:
[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez Yaro dnia Wto 14:03, 24 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum Samodzielny Oddział Szturmowy "RAVEN" Strona Główna -> Wrażenia, relacje etc. Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1


Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB Š 2001, 2005 phpBB Group
Theme bLock created by JR9 for stylerbb.net
Regulamin